ROZDZIAŁ 29 Jak rozpoznać prawdziwą miłość? Odpowiedz na poniższe pytania: 1. Jak byś zdefiniował miłość? ․․․․․ 2. Jak byś zdefiniował zauroczenie? ․․․․․ 3. Jaką dostrzegasz między nimi różnicę? ․․․․․ MOŻLIWE, że nie miałeś większych problemów z odpowiedzeniem na powyższe pytania. Gdy analizujesz tę sprawę czysto teoretycznie, różnica między miłością a zauroczeniem wydaje się oczywista. Wszystko to jednak może się zmienić w chwili, gdy zobaczysz dziewczynę (chłopaka) swoich marzeń. Raptem zupełnie tracisz głowę i nic innego się nie liczy. Jesteś zakochany po uszy. Ale czy to naprawdę miłość, czy tylko zauroczenie? Jak możesz się o tym przekonać? Na początek zastanów się, jak z upływem czasu zmieniło się twoje spojrzenie na płeć przeciwną. Zadaj sobie na przykład następujące pytania: ● Co myślałem (myślałam) o dziewczynkach (chłopcach), mając pięć lat? ● Co myślę o płci przeciwnej teraz? Najprawdopodobniej zauważyłeś, że wchodząc w okres dojrzewania, zacząłeś postrzegać płeć przeciwną zupełnie inaczej. „Nagle się okazało, że dziewczyny są całkiem ładne” — przyznaje 12-letni Brian. Szesnastoletnia Elaine opowiada o zmianie, jaką dostrzegła kilka lat temu: „Wszystkie moje koleżanki zaczęły rozmawiać o chłopakach i ja sama dla niejednego gotowa byłam stracić głowę”. Jak możesz sobie radzić z takimi silnymi uczuciami? Zamiast się ich wypierać — przez co tylko się nasilą — wykorzystaj tę sposobność, żeby nauczyć się czegoś o pociągu do osób płci przeciwnej, zauroczeniu i miłości. Jeżeli zrozumiesz różnice między tymi trzema pojęciami, możesz oszczędzić sobie niepotrzebnych zmartwień i z czasem znaleźć prawdziwą miłość. POCIĄG DO PŁCI PRZECIWNEJ → To, co widzisz „Razem z kumplami ciągle rozmawiamy o dziewczynach. Nawet gdy ktoś rzuci jakiś inny temat, wystarczy, że obok przejdzie ładna dziewczyna, a już zapominamy, o czym mówiliśmy!” (Alex). „Nie byłabym obojętna wobec chłopaka, który by nawiązał ze mną kontakt wzrokowy, miło się uśmiechnął i z którego postawy przebijałoby zdecydowanie” (Laurie). To całkiem naturalne, że osoba o atrakcyjnym wyglądzie może wzbudzić twoje zainteresowanie. Rzecz w tym, że wygląd bywa mylący. W Biblii czytamy: „Jak złoty kolczyk do nosa tkwiący w ryju świni, taka jest kobieta piękna, lecz odrzucająca rozsądek” (Przysłów 11:22). Oczywiście ta sama zasada odnosi się do mężczyzn. ZAUROCZENIE → To, co czujesz „W wieku 12 lat zakochałam się na zabój w pewnym chłopaku. Dopiero kiedy mi przeszło, zrozumiałam, dlaczego tak mi na nim zależało. Po prostu wszystkie koleżanki interesowały się chłopakami, a ja nie chciałam być gorsza” (Elaine). „Byłem zakochany wiele razy, ale przeważnie patrzyłem tylko na wygląd. Gdy poznawałem dziewczynę bliżej, okazywało się, że nie pasujemy do siebie tak bardzo, jak mi się wydawało” (Mark). Zauroczenie pod pewnymi względami przypomina miłość. Obu towarzyszą romantyczne uczucia. Jednak opierają się one na zupełnie innych podstawach. Zauroczenie to powierzchowna fascynacja tym, co widać na pierwszy rzut oka. Jest ślepe na słabości drugiej osoby, a wyolbrzymia jej mocne strony. Dlatego jest równie nietrwałe jak zamek z piasku. „Szybko przemija” — mówi Milena. „Jednego dnia możesz szaleć na czyimś punkcie, a miesiąc później czuć dokładnie to samo — ale już do kogoś zupełnie innego!” MIŁOŚĆ → To, co wiesz „Myślę, że o miłości można mówić wtedy, gdy wiesz, dlaczego ta osoba cię pociąga — i nie jest to żaden samolubny powód” (David). „Wydaje mi się, że prawdziwa miłość rodzi się z czasem. Z początku jesteście dobrymi przyjaciółmi. W miarę jak poznajesz tę osobę, zaczyna ci się coraz bardziej podobać i pojawiają się nieznane ci wcześniej uczucia” (Judith). Podstawą miłości jest dokładna znajomość zarówno mocnych, jak i słabych stron drugiej osoby. Nic więc dziwnego, że Biblia nie sprowadza miłości jedynie do sfery uczuć. Między innymi mówi o niej, że jest „cierpliwa i życzliwa. (...) Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, na wszystko ma nadzieję, wszystko przetrzymuje. Miłość nigdy nie zawodzi” (1 Koryntian 13:4, 7, 8). Taka postawa wynika z wiedzy, a nie z łatwowierności czy ignorancji. Przykład prawdziwej miłości Dobrą ilustracją tego, co oznacza prawdziwa miłość, jest biblijna relacja o Jakubie i Racheli. Po raz pierwszy spotkali się przy studni, do której Rachela przyszła napoić owce swojego ojca. Jakub od razu zwrócił na nią uwagę. Dlaczego? Między innymi dlatego, że „była zgrabna i piękna” (Rodzaju 29:17, Edycja Świętego Pawła). Pamiętaj jednak, że prawdziwa miłość nie opiera się tylko na wyglądzie zewnętrznym. Jakub przekonał się, że Rachela wyróżnia się czymś więcej. Z Biblii wynika, że nie poprzestał jedynie na fascynacji jej urodą. To, co do niej poczuł, było szczerą miłością (Rodzaju 29:18). Ale do szczęśliwego finału było jeszcze daleko. Ojciec Racheli nie od razu zgodził się na ślub — Jakub musiał czekać siedem lat, zanim mógł ją poślubić. Słusznie czy nie, jego uczucie zostało poddane próbie. Gdyby w grę wchodziło tylko zauroczenie, Jakub z pewnością nie czekałby na Rachelę. Próbę czasu może przecież przetrwać tylko prawdziwa miłość. Co było dalej? W Biblii czytamy: „Jakub służył (...) za Rachelę siedem lat, które były dla niego jak kilka dni, bo kochał Rachelę” (Rodzaju 29:20). Czego możesz się nauczyć z przykładu Jakuba i Racheli? Prawdziwa miłość nie gaśnie z upływem czasu. Poza tym nie opiera się jedynie na atrakcyjności fizycznej. W gruncie rzeczy twój przyszły współmałżonek może na pierwszy rzut oka nie zrobić na tobie większego wrażenia. Na przykład Barbara poznała młodego mężczyznę, na którego, jak sama przyznaje, początkowo nie zwróciła szczególnej uwagi. „Ale gdy poznałam go bliżej, wszystko się zmieniło” — wspomina. „Zauważyłam, że Stephen troszczy się o innych i zawsze przedkłada ich dobro nad własne. Wiedziałam, że są to zalety pożądane u męża. Poczułam sympatię do Stephena, a potem go pokochałam”. Ta miłość zaowocowała trwałym małżeństwem. Jeżeli jesteś już na tyle dojrzały, żeby się z kimś spotykać z myślą o małżeństwie, jak rozpoznasz prawdziwą miłość? Nie idź jedynie za głosem serca, ale zaufaj rozumowi i zasadom biblijnym. Postaraj się poznać wnętrze tej drugiej osoby. Daj waszej znajomości czas. Pamiętaj, że zauroczenie zazwyczaj szybko mija. Z kolei prawdziwa miłość z czasem się rozwija i staje „doskonałą więzią jedności” (Kolosan 3:14). Bądź pewny, że możesz rozpoznać prawdziwą miłość — pod warunkiem że nie skupisz się jedynie na tym, co widzisz i czujesz. W takim podejściu do sprawy pomoże ci przeanalizowanie trzech kolejnych stron. WIĘCEJ NA TEN TEMAT PRZECZYTASZ W TOMIE 2, ROZDZIAŁACH 1 I 3 W NASTĘPNYM ROZDZIALEJesteś przekonany, że znalazłeś prawdziwą miłość. Ale czy jesteś gotowy do małżeństwa? WERSET „Obfite wody nie zdołają zgasić miłości ani jej nie zmyją rzeki” (Pieśń 8:7). WSKAZÓWKA Żeby się przekonać, jak dobrze znasz osobę, która ci się podoba, skorzystaj z materiału ćwiczeniowego zamieszczonego w tomie 2, na stronie 39 (dla dziewczyn) lub 40 (dla chłopaków). CZY WIESZ, ŻE...? Młodzi, którzy lekko podchodzą do związków i lubią skakać z kwiatka na kwiatek, w pewnym sensie przygotowują się do rozwodu. PLAN DZIAŁANIA! Żeby się przekonać, czy moje uczucie to zauroczenie, czy miłość, postaram się: ․․․․․ Sprawy, o które zapytam rodziców: ․․․․․ ZASTANÓW SIĘ ● Dlaczego Bóg zaszczepił ludziom tak silny pociąg do osób płci przeciwnej? ● Dlaczego tak wiele nastoletnich „miłości” kończy się niepowodzeniem? [Napis na stronie 207] „Miłość potrafi pokonywać przeszkody. Natomiast zauroczenie zazwyczaj mija, gdy tylko zmieniają się okoliczności lub pojawiają problemy. Wypielęgnowanie prawdziwej miłości wymaga czasu” (Daniella). [Ramka na stronie 209] Materiały ćwiczeniowe Co ty byś zrobiła? Julita i Michał chodzą ze sobą od trzech miesięcy i Julita twierdzi, że jest „bez pamięci zakochana”. Michał wciąż jej nadskakuje, choć niekiedy przesadza — mówi jej na przykład, jak ma się ubierać i z kim powinna się spotykać, a z kim nie. Traktuje ją jak księżniczkę, a w zasadzie traktował — aż do zeszłego tygodnia, kiedy uderzył ją za to, że rozmawiała z innym chłopakiem. Michał: „Julita powinna wiedzieć, że panicznie boję się ją stracić. Sama myśl, że ktoś mógłby mi ją odbić, doprowadza mnie do szału! Głupio mi, że ją uderzyłem. Ale nie mogę znieść nawet tego, jak patrzy na innego chłopaka. Zresztą przeprosiłem!”. Julita: „Moi rodzice uważają, że Michał jest zaborczy, ale on po prostu ma swoje zasady. Na przykład nigdy nie próbował mnie zmusić do czegoś niemoralnego. A wtedy, kiedy mnie uderzył — o czym moi rodzice nic nie wiedzą — cóż, rozmawiałam z innym chłopakiem. Michał jest o mnie okropnie zazdrosny, i to mi nawet pochlebia. W każdym razie przeprosił i obiecał, że to się już nie powtórzy”. Twoja kolej: Czy dostrzegasz w tym związku coś niepokojącego? Zapisz poniżej swoje spostrzeżenia. ․․․․․ Co powinna zrobić Julita? ․․․․․ Co ty byś zrobiła w takiej sytuacji? ․․․․․ [Ramka na stronie 210] Materiały ćwiczeniowe Co ty byś zrobił? Marcin spotyka się z Agnieszką od dwóch miesięcy i zdążył zauważyć, jak bardzo potrafi być zadziorna, zwłaszcza wobec rodziców. Ciągle się z nimi kłóci i zwykle stawia na swoim. Po mistrzowsku forsuje własne zdanie, aż umęczeni rodzice w końcu dają za wygraną. Sama pochwaliła się Marcinowi, że owinęła ich sobie wokół palca. Marcin: „Agnieszka zawsze mówi to, co myśli. Nikomu nie ustępuje, nawet rodzicom. Jej tata potrafi być irytujący, nic więc dziwnego, że traci przy nim nerwy. To nie znaczy, że wszystko wymusza krzykiem. Potrafi też płakać, dąsać się albo być słodka jak cukierek — byle rodzice zgodzili się na to, czego chce”. Agnieszka: „Dla mnie nie ma znaczenia, czy jesteś kimś ważnym, czy nie — mówię otwarcie, bez lukrowania. Marcin o tym wie. Nieraz widział, jak rozmawiam z rodzicami”. Twoja kolej: Czy dostrzegasz w tym związku coś niepokojącego? Zapisz poniżej swoje spostrzeżenia. ․․․․․ Co powinien zrobić Marcin? ․․․․․ Co ty byś zrobił w takiej sytuacji? ․․․․․ [Ramka na stronie 211] Materiały ćwiczeniowe Miłość czy zauroczenie? Uzupełnij brakujące słowa w poniższych wypowiedziach. Gdzie chodzi o miłość, a gdzie o zauroczenie? 1. „․․․․․ to uczucie, które jest ślepe i takie chce pozostać. Nie lubi patrzeć prawdzie w oczy” (Calvin). 2. „Jeżeli w towarzystwie dziewczyny, która mi się podoba, muszę się kreować na kogoś innego, jest to ․․․․․” (Thomas). 3. „Coś może cię drażnić w drugiej osobie. Ale gdy jest to ․․․․․, dalej chcesz być z tą osobą i jesteś gotowy zmierzyć się z problemem” (Ryan). 4. „Kiedy w grę wchodzi ․․․․․, bierzesz pod uwagę tylko to, co was łączy” (Claudia). 5. „Jeśli to ․․․․․, nie próbujesz ukrywać, kim jesteś” (Eve). 6. „․․․․․ jest przejawem samolubstwa — myślisz o sobie, na przykład o tym, że możesz się pochwalić chłopakiem” (Allison). 7. „․․․․․ zauważa wady i dziwactwa, ale potrafi z nimi żyć” (April). 8. „Gdy w grę wchodzi ․․․․․, nie zastanawiasz się, dlaczego ta osoba ci się podoba — po prostu tak jest” (David). 9. „Jeżeli to jest ․․․․․, patrzysz na drugą osobę bezkrytycznie” (Chelsea). 10. „Jeśli to ․․․․․, przestajesz interesować się innymi osobami płci odmiennej, bo chcesz być lojalny” (Daniel). Odpowiedzi: zauroczenie: 1, 2, 4, 6, 8, 9; miłość: 3, 5, 7, 10. [Ilustracja na stronach 206, 207] Zauroczenie jest równie nietrwałe jak zamek z piasku
PRAWDZIWA MIŁOŚĆ. Popiołem będę, lecz czuć nie przestanę. Prochem będę, lecz proch ten będzie kochał. Prawdziwa miłość nigdy nie umiera I choć czasem żal i smutek w serce się wdziera To ona nadal żyje w nas Bo kochać tak naprawdę Można w życiu tylko raz Nie uśmierci tej miłości żadne zwątpienie Żaden przemijający czas ani…
Nigdy nie ignoruj tego, co naprawdę czujesz. Jeżeli wiesz, czego chcesz od życia, to będziesz wiedziała jak to osiągnąć. Jednak co się stanie w sytuacji, kiedy sama nie będziesz wiedziała, czego chcesz? Czy naprawdę jesteś gotowa na prawdziwą miłość? A może Twój związek daje Ci tylko namiastkę prawdziwej miłości? Czy oboje kochacie tak samo mocno? A może jedno z Was nadal kocha dużo mocniej? Czy łatwo jest znaleźć prawdziwą miłość? Na to pytanie powinnaś sobie odpowiedzieć po przeczytaniu tego artykułu. Czy szukasz kogoś, kto potrafiłby kochać tak samo, jak TY? Każdy, kto szuka miłości, ma jedno ukryte pragnienie. Chciałby znaleźć kogoś, kto potrafiłby kochać tak samo mocno, jak on. Każdy z nas boi się nieodwzajemnionej miłości i pustki, jaka po niej zostaje. Nie mówimy o tym głośno, bo nie chcemy zapeszać. Jednak każdy z nas chciałby znaleźć w swoim życiu kogoś, z kim mógłby spędzić resztę swoich dni. Każdy z nas szuka prawdziwej miłości. Jednak wiele osób nie potrafi się do tego otwarcie przyznać. Tak wielkie zaangażowanie emocjonalne, budzi nasze najgorsze obawy. Co, jeśli druga osoba, nie odwzajemni naszych uczuć? Co, jeśli nas zrani? Czy naprawdę warto tak ryzykować? To oczywiste, że chciałabyś się troszczyć o kogoś i liczysz na to, że ten ktoś troszczyłby się również o Ciebie. Chciałabyś być dla kogoś wsparciem, bo miałabyś poczucie, że ten ktoś również zawsze będzie Cię wspierał. Chciałabyś stworzyć związek na równych zasadach, w których każde z Was byłoby naprawdę szczęśliwe. Chciałabyś, abyście oboje mogli powiedzieć, że w tej relacji znaleźliście swoją prawdziwą miłość. Czy może być coś piękniejszego? Wiele osób spełnia swoje skryte marzenia. Znajdują swoją drugą połówkę i w końcu są szczęśliwi. Jednak ich szczęście nie trwa wiecznie. Po pewnym czasie wszystko się zmienia. Związek nie jest już taki idealny jak na początku. Miłość wymyka się spod ich kontroli i zaczynają się trudności. Do głowy przychodzą Ci różne myśli. Zaczynasz się zastanawiać, czy naprawdę byłaś gotowa na ten związek? Może mężczyzna, z którym się związałaś, nie był gotowy na długotrwałą relację? Może oboje minęliście się gdzieś po drodze i w pewnym momencie zaczęliście oddalać się od siebie? Może wcale nie byliście tak bardzo podobni do siebie, jak Ci się wydawało, a przyciągnęła Was po prostu zwykła chemia? Może Wasza prawdziwa miłość była tylko chwilowym zauroczeniem? Może nie daliście sobie szansy, aby Wasz związek mógł się ukształtować pod wpływem różnych emocji. Skupiliście się tylko na tym, co pozytywne, zapominając całkowicie o emocjach, które są trudne i bolesne. Czy oboje chcecie od życia tego samego? Najpiękniejsza miłość to miłość odwzajemniona. Niewiele osób jest gotowych na taką miłość. Ludzie nadal myślą, że tylko w związku będą szczęśliwi. Zaczynają więc szukać swojej miłości na siłę. Nie są gotowi na związek, ale nie potrafią żyć w samotności. Kiedy spotkają się takie dwie niegotowe na związek osoby, prędzej czy później pojawią się w ich relacji głębokie rany. Aby znaleźć prawdziwą miłość, trzeba do tego dojrzeć. Musisz wiedzieć, czego tak naprawdę chcesz od życia. Musisz znać swoje pragnienia, potrzeby i marzenia. Musisz wiedzieć jakimi wartościami kierujesz się w życiu. Musisz znać swoje granice, których nikomu nie pozwolisz przekroczyć. To samo powinien wiedzieć na swój temat Twój partner. Bez tej elementarnej wiedzy, nie będziecie wiedzieć, czy chcecie tego samego od życia. Jeżeli Wasz pomysł na życie jest różny, to w pewnym momencie zacznie między Wami powstawać, przepaść. Ludzie potrafią żyć latami, pogłębiając tę przepaść. W takich związkach nie ma miejsca na miłość. Przepaść między partnerami sprawia, że ranią nie tylko siebie nawzajem, ale też ludzi w swoim otoczeniu. Niestety obserwuję obecnie wiele związków, które zaczynają się od chwilowego zauroczenia. Wydaje się Wam, że w końcu znaleźliście swoją prawdziwą miłość. Jesteście tym tak zaślepieni, że nie widzicie sygnałów ostrzegawczych. Najczęściej chodzi tu o wartości, którymi kierujecie się w życiu. Na początku związku skupiacie się wyłącznie na podobieństwach. Ignorujecie wszelkie różnice, bo tak działa na nas chemia mózgu, która pojawia się w momencie zakochania. Jednak po czasie te różnice wychodzą na światło dzienne i zaczyna się problem. Aby znaleźć prawdziwą miłość, musimy być na to gotowi. A gotowość na wspólne życie z drugą osobą wynika z naszej dojrzałości emocjonalnej. Jeżeli nam jej brakuje, patrzymy na świat wyłącznie przez różowe okulary. Związek wydaje nam się szczęśliwy do pierwszych trudności. Później czujemy się rozczarowani i oszukani. Jednak, czy w taki sposób można zbudować trwałą relację? Kiedy Ty kochasz mocno, a ON kochać przestaje? Czy zastanawiałaś się kiedyś nad sytuacją, w której kochałabyś kogoś z całych sił, ale wiedziałabyś jednocześnie, że ten ktoś kocha Cię coraz słabiej? Czy potrafiłabyś naprawdę kochać taką osobę, wiedząc, że nie możesz liczyć na odwzajemnienie tego uczucia? Czy można mówić o prawdziwej miłości, jeżeli jest to miłość nieodwzajemniona? Wiele osób zmaga się z tym problemem. W ich wspólnym życiu wiele się zmieniło. Po pewnym czasie wracają oni do swoich dawnych przyzwyczajeń i nie skupiają się na tym, że może to zranić ich drugą połówkę. Możesz o tym przeczytać w artykule: Kiedy spadają różowe okulary… czyli cała prawda o związkach. Często ludzie zastanawiają się, dlaczego dobrze zapowiadające się związki, po pewnym czasie się rozpadają. Niby między tymi osobami była taka mocna chemia i tak fascynująca więź. Jednak po pewnym czasie, jedno z nich zaczyna brać na siebie odpowiedzialność za ich wspólne życie. Sama sobie musisz odpowiedzieć na pytanie, czy o związek i miłość może zadbać wyłącznie jedna osoba? Czy taką odpowiedzialność można unieść w pojedynkę? Czy związek, w którym zaczyna się pojawiać ten problem, ma szansę na przetrwanie? Niestety nadal niewiele osób wie, że te problemy wynikają głównie z wzajemnego zawłaszczania. Opisałem cały ten mechanizm w artykule: Co zrobić, kiedy czujesz, że dusisz się w związku? Jeżeli różnicie się stopniem wzajemnego zawłaszczania, Wasz związek długo nie przetrwa. To jest bardziej niż pewne. Czy jesteś świadoma, że dla każdego z nas prawdziwa miłość może wyglądać inaczej? Wyobrażenie prawdziwej miłości dla każdego z nas może być inne. Miłość nie jest łatwym uczuciem, które można opisać w kilku słowach. Każdy z nas może kochać inaczej, bo związane jest to z naszym temperamentem, osobowością, doświadczeniami życiowymi, wychowaniem i jeszcze setką innych rzeczy. Warto wiedzieć, że miłość składa się z kilku składników. Jedna z teorii mówi, że miłość złożona jest z trzech głównych elementów. Jest to intymność, namiętność i poczucie zobowiązania. Każdy z tych elementów działa na nas w inny sposób. Nawet drobne różnice w tych obszarach sprawiają, że nasza miłość może się różnić od miłości naszego partnera. Jeżeli chcesz dowiedzieć się czegoś więcej na ten temat, polecam Ci mój wcześniejszy artykuł: Czym tak naprawdę jest miłość? Bez względu na to, czy jesteś w związku, czy nie, powinnaś przeczytać ten artykuł. Dla wielu osób jest on przełomowy, ponieważ pokazuje błędy, które popełniali do tej pory w swoim życiu. Tematu miłości nie można się bać. Nie można go unikać. Trzeba w końcu nauczyć się myśleć o miłości w bardziej świadomy sposób. Musisz wiedzieć, co to tak naprawdę znaczy dla Ciebie kogoś kochać. Wtedy będziesz mogła sprawdzić, czy ten ktoś rozumie miłość w ten sam sposób. Nie da się stworzyć szczęśliwego związku z kimś, kto zupełnie inaczej podchodzi do miłości niż Ty. Nawet jeżeli będziesz próbowała udawać, że nie dostrzegasz różnic w Waszym podejściu do życia, to i tak w końcu będziesz musiała się z tym zmierzyć. Prawdziwa miłość to coś więcej niż chwilowe zauroczenie, o czym chyba zbyt często zapominamy w dzisiejszym świecie. Choćbyś bardzo chciała, nie zmienisz GO na siłę Jak myślisz, co robią najczęściej osoby, które w nowym związku odkrywają, że ich partner ma wady? Oczywiście najczęściej to ignorują i przekonują samych siebie, że później będą w stanie go zmienić. Jednak zmiana jest bardzo trudna. Tym bardziej że nikogo na siłę nie da się zmienić. Jeżeli Twój partner ma skłonności do skrywania swoich emocji i uczuć, możesz nigdy tego nie zmienić, jeżeli ON sam nie będzie traktował tego jako problem. Musisz zaakceptować, że ludzi nie da się zmienić na siłę. Żadna technika manipulacji ani wywierana presja Ci w tym nie pomoże. Pamiętaj, że to, co dla Ciebie jest problemem, dla Twojego partnera może być czymś zupełnie naturalnym. Dlatego tak ważne jest poznanie przeszłości osoby, z która chcesz spędzić resztę życia. To właśnie bagaż wcześniejszych doświadczeń może być przyczyną Waszych późniejszych problemów. Lepiej wiedzieć o tym wcześniej. Tak jak wspominałem, to właśnie odmienny sposób patrzenia na świat i wyznawanie innych wartości, są najczęściej przyczyną rozpadu związków. To jak kształtuje się nasza osobowość, wynika często z naszej przeszłości. Na ten temat napisałam artykuł, który powinnaś przeczytać: Jaki bagaż zabrałaś ze sobą, ze swojego poprzedniego związku? Wiele kobiet popełnia błąd przejmowania odpowiedzialności za związek. Mężczyźni wycofują się w relacji i są bierni. Nie mają pomysłów na to, co mogą więcej zaoferować od siebie, więc skupiają się na swoich rutynowych działaniach. Kobiety próbują w takich związkach interweniować i chcą wziąć sprawy we własne ręce. Jednak sama nie naprawisz Waszego związku. Wspominałem Ci już wcześniej, że nikt nie jest w stanie udźwignąć odpowiedzialności za związek. Jeżeli chcesz walczyć o tę relację, to musisz podejść do tego w inny sposób. Nie bierz wszystkiego na siebie, bo to nie załatwi problemu. Sama możesz wykonać jedynie pierwszy krok. Jeżeli Twój partner do Ciebie nie dołączy, to niczego nie osiągniesz na siłę. Będzie się ON opierał każdej zmianie, którą zaproponujesz. A jeżeli nadal będziesz naciskać, ON znajdzie sposób, aby trochę od Ciebie odpocząć, i zacznie Cię unikać. To właśnie dlatego wielu mężczyzn pracuje w nadgodzinach albo zaczyna pasjonować się bardzo czasochłonnymi zajęciami. Uciekają oni od zmiany, którą ktoś inny próbuje im narzucić. Nie zmienisz nikogo na siłę. W związku liczy się partnerstwo. Prawdziwa miłość wynika z wzajemnego wsparcia i bezpieczeństwa. Nie lekceważ sygnałów, które Cię niepokoją na początku związku. Możesz być pewna, że wielu z tych rzeczy nie zmienisz w mężczyźnie. Czy jest więc ON osobą, z którą chcesz spędzić resztę swojego życia? Jestem pewien, że wiele kobiet po latach żałuje, że nie zadało sobie tego pytania wcześniej. Czy to jest Twoja prawdziwa miłość, czy tylko chwilowe zauroczenie? Nigdy nie powinnaś unikać tego pytania. Wiem, że trudno jest znaleźć na nie jednoznaczną odpowiedź. Jednak ważniejsze jest to, żebyś była świadoma samego pytania. Tylko zastanawiając się nad tym, możesz dostrzec najważniejsze sygnały ostrzegawcze. Czym jest prawdziwa miłość? Prawdziwa miłość to równowaga i partnerstwo. To wzajemne wsparcie osób, które są gotowe na związek. Prawdziwa miłość może pojawić się tylko w relacji osób, które wiedzą, czego chcą od życia. W innym wypadku jest mała szansa na to, że przypadkiem trafisz na osobę, która będzie chciała tego samego co Ty. Prawdziwa miłość to bezpieczeństwo. W takim związku partnerzy mogą sobie całkowicie zaufać. Nie muszą oglądać się za siebie, bo wiedzą, że oboje w równym stopniu dbają o tę relację. W takim związku nikt nie jest przeciążony i obarczony całą odpowiedzialnością. W takim związku nie ma miejsca na pretensje i oskarżenia. Dlatego uważam, że prawdziwa miłość, to miłość odwzajemniona. Jeżeli zastanawiasz się, dlaczego Ty go kochasz nadal tak mocno, a ON nie kocha Cię już prawie wcale, możesz być pewna, że to ostatni sygnał ostrzegawczy. Wasz związek długo nie przetrwa. A jeżeli nadal będziecie razem, będzie to korzystne tylko dla jednej strony. Wiele osób jest ze sobą z powodu wygody, która nie ma wiele wspólnego z prawdziwą miłością. Nie warto inwestować własnej miłości w osobę, która ma zupełnie inną wizję świata. Przeciwieństwa przyciągają się tylko na chwilę. Wspólne życie jest możliwe tylko z kimś, kogo będziesz rozumiała. Ludzie, którzy tak bardzo różnią się od siebie, nigdy się nie dogadają i nigdy się szczerze nie pokochają. W ich związku zawsze będzie brakowało równowagi i poczucia bezpieczeństwa. Miłość ma różne oblicza. Jeżeli jesteście ze sobą szczerzy, to będziecie już od początku wiedzieć, czy zmierzacie w tę samą stronę. Jeżeli skupicie się wyłącznie na grze pozorów, w niedalekiej przyszłości dopadnie Was kryzys. Prawdziwa miłość to szczerość i pełne zaufanie. Bez tego, każde uczucie wygaśnie. Szczerość, zaufanie i przyjaźń to klucz do szczęśliwego związku i prawdziwej miłości. Znalezienie prawdziwej miłości wymaga odwagi i dojrzałości emocjonalnej. Nie każdy jest na nią gotowy… Pozdrawiam, Patryk Wójcik – psycholog. Więcej ciekawych artykułów możesz znaleźć na moim Facebooku: Psychologia, związki i rozwój osobisty. Potrzebujesz wsparcia? Umów się na BEZPŁATNĄ KONSULTACJĘ
Niech Wasza miłość kwitnie wiecznie." "Z okazji rocznicy ślubu składam najpiękniejsze życzenia. Niech Wasza miłość będzie zawsze silna i prawdziwa, a uśmiech niech zawsze gości na Waszych twarzach." "Na rocznicę Waszego ślubu życzę Wam wiele szczęścia, miłości i spokoju. Niech każda wspólnie spędzony dzień dodaje Wam
Miłość to urzekające słowo. Elektryzuje człowieka, zwraca uwagę, rodzi nadzieję, budzi oczekiwania… Jednak czym jest miłość? Mówiąc o miłości, większość ludzi ma na myśli swoje własne odczucia. Uczucia te mają oczywiście związek z inną osobą. Wydaje się ona, rzecz jasna, kimś znaczącym, jednak tylko o tyle, o ile jest źródłem tych właśnie odczuć. […] W takich wypadkach ludzie są głęboko przekonani, że to właśnie odczucia i uczucia decydują o prawdziwej miłości. Co się dzieje potem? […] W przeprowadzonych badaniach ankietowych wskazano na to, że większość dziewczyn przeżywających taką miłość myśli o trwałym związku, a więc o małżeństwie. Nie jest tak jednak z chłopakami. Musisz zdawać sobie z tego sprawę. W pewnym sensie ty powinnaś wychować chłopaka do małżeństwa. Pięknie napisał pewien młody mąż: „Wszystko, czym jestem, zawdzięczam swojej żonie”. Był świadomy tego, że miłość jego dziewczyny czyniła go lepszym, i był jej za to wdzięczny. Jeśli chodzi o małżeństwo, to filmy w ogromnej większości pokazują nam małżeństwa nieudane, rozbite albo takie, w których doszło do zdrady. Nad tym trzeba się zastanowić. Coś w tym jest. Czy znasz wiele małżeństw, które się naprawdę kochają? Czy nie znasz małżeństw nieszczęśliwych, a nawet takich, które się rozeszły? Nie można jednak nie widzieć tego, że są przecież małżeństwa i rodziny dobre, a nawet bardzo dobre. Zdarza się, że żyją w bardzo skromnych warunkach, a jednak panuje w nich radość i szczęście. Nasuwają się pytania: skoro niepowodzenia w małżeństwie są faktem, to skąd się te trudności biorą? Dlaczego tak się dzieje? Czy tak musiało być? Czyż te małżeństwa nie kochały się szczerze, gdy rozpoczynały wspólne życie? […] Problem polega na tym, że gdy miłość traktujemy jedynie jako odczucie, to choć łączy ona jakoś kobietę i mężczyznę, to jednak w rzeczywistości zarówno jej, jak i jemu chodzi o samych siebie. Zajmują ich i pochłaniają własne przeżycia, nadając jakby inną barwę całej rzeczywistości. Uczucia są bowiem silnie przeżywane i życie kogoś ogarniętego taką miłością staje się w gruncie rzeczy jakoś inne. Jakie jednak miejsce w takim uczuciu zajmuje ta ukochana osoba? […] Traktuje się ją oczywiście jako kogoś ważnego, a nawet bardzo ważnego, lecz tylko dlatego, że jest źródłem odczuć i przeżyć. Ileż razy dziewczyna i chłopak swoje zbliżenie seksualne traktują jako miłość ze względu na to, że jest ono źródłem przeżyć, na których może im tak bardzo zależeć, że nie dostrzegają, iż chodzi w tym wszystkim o drugiego człowieka, o jego dalszy los, a również los być może poczętego dziecka. Wiele dzieł literackich opisuje takie gorzkie złudzenia! Czy tego rodzaju miłość może być podstawą trwałej więzi między kobietą i mężczyzną? Przecież zawsze może się znaleźć ktoś inny, kto stanie się źródłem przeżyć jeszcze bardziej interesujących. Taka miłość wykazuje wszystkie cechy postawy mieć. Niejeden autor książki poświęconej problematyce seksualnej, a przeznaczonej dla młodych mówi o miłości w taki sam sposób, w jaki jest ona przedstawiana w filmach, piosenkach czy popularnych opisach: miłość – to odczucia czy uczucia. Konsekwentnie też pokazywana jest rzeczywistość płci jako źródło interesujących przeżyć i doznań. Jeżeli odbiorca przyjmuje to bezkrytycznie i daje się zwieść, wpada w pułapkę. Niełatwo mu będzie zbudować dobre małżeństwo. Na takiej bowiem miłości i na takiej postawie względem spraw seksualnych nie da się zbudować trwałej, dobrej i pogodnej więzi między żoną i mężem, a co za tym idzie – między rodzicami i dziećmi. W takim wypadku są oni zbyt zatroskani o siebie samych. Szukają siebie, podczas gdy prawdziwa miłość, o której pisze św. Paweł: „[…] nie szuka swego” (1 Kor 13,5). Zbudowanie trwałej więzi, prowadzenie wspólnego życia w pokoju i radości wymaga miłości innego rodzaju. Takiej mianowicie, która widzi w osobie ukochanej kogoś tak ważnego, że warto całe życie poświęcić, by troszczyć się o jego dobro. O takiej miłości pisze Benedykt XVI, że: „staje się ona naprawdę odkryciem drugiego człowieka, przezwyciężając charakter egoistyczny, który początkowo był wyraźnie dominujący. Teraz miłość staje się troską człowieka i posługą dla drugiego. Nie szuka już samej siebie, zanurzenia w upojeniu szczęściem; poszukuje dobra osoby ukochanej: staje się wyrzeczeniem, jest gotowa do poświęceń, co więcej, poszukuje ich” (Deus caritas est, 6). Jest to więc miłość życzliwa i troskliwa o dobro. Wyrywa nas niejako z naszych egoistycznych myśli o sobie samych. W takiej miłości, jeśli będziesz do niej zdolna, dobro męża będzie cię obchodziło tak bardzo, że gotowa będziesz niejako dać z siebie wszystko, nie myśląc o swojej korzyści. Jak pisze św. Paweł: „Niech nikt nie szuka własnego dobra, lecz dobra bliźniego” (1 Kor 10,24). Taka miłość jest źródłem wielkiej radości, która jest czymś dobrym i pięknym. To owoc Ducha Świętego (por. Ga 5,22). Nigdy jednak szukanie siebie, szukanie swoich odczuć i doznań nie da takiego szczęścia i pokoju sumienia. Czy dostrzegasz różnicę między tymi dwiema miłościami? Spójrz krytycznie na siebie: „Czy umiesz kochać?”. Bądź ostrożna, gdy ktoś mówi ci o swej miłości do ciebie. Bądź jednak jeszcze bardziej ostrożna, gdy sama o niej mówisz. Znasz zapewne ludzi, którzy się rozwiedli. Czy sądzisz, że nawet po jakimś urządzeniu sobie życia z kimś innym mogą być naprawdę szczęśliwi? Nowy związek być może będzie trwalszy niż pierwszy, a dzieci zostaną dobrze wychowane. Nie zmienia to jednak faktu, że ci ludzie noszą w sercu trwałą ranę. I nie może być inaczej. Każdy bowiem, zawierając małżeństwo – i ślubując miłość – pragnie, by tak było zawsze. Tak pisze papież w wielkiej encyklice o miłości: „Należy do rozwoju miłości, do wyższych jej poziomów, jej wewnętrznych oczyszczeń fakt, że teraz poszukuje ona definitywności, i to w podwójnym znaczeniu: w sensie wyłączności – tylko ta jedyna osoba – i w sensie »na zawsze«. Miłość obejmuje całość egzystencji w każdym jej wymiarze, także w wymiarze czasu. Nie mogłoby być inaczej, ponieważ jej obietnica ma na celu definitywność: miłość dąży do wieczności” (Deus caritas est, 6). Tak samo jest z osobami, które zdecydowały się na rozwód. Ludzie ci również, zawierając małżeństwo, byli przekonani, że to, co ich łączy: miłość rozumiana jako odczucie, jest prawdziwą miłością. Cóż więc się stało? Gdy uczucia zmieniły się lub wyblakły, taka miłość umarła. Nie odnaleźli wewnętrznych motywów do przezwyciężenia trudności pojawiających się we wspólnym życiu. Życie uczy nas, że miłością nazywają niektórzy takie postawy i zachowania, które nie mają na celu dobra, nie czynią człowieka lepszym. Przecież nie kocha cię ktoś, kto nie chce twojego dobra, nie zamierza cię nauczyć czynienia dobra i nie chce ci w tym pomóc. To samo dotyczy ciebie i twoich uczuć. Powinnaś sobie zdawać z tego sprawę. Jeżeli należysz do tych, których rodzice się rozwiedli, nie krytykuj ich, a raczej staraj się zrozumieć źródło ich życiowej porażki. Ciebie ta sytuacja boli, lecz dręczy ona też ich. Myśl o przyszłości. Staraj się tak postępować, by twoje dzieci nie musiały przeżywać czegoś podobnego. Cóż zatem z uczuciami? Czy należy je potępić? Żadną miarą. Same uczucia nie muszą być wcale złe. Przeciwnie, są one bogactwem naszego życia, nawet jeśli nieraz przeszkadzają nam, gdy nas za bardzo pochłaniają. Stają się jednak złe, jeżeli dopuścimy do tego, by nas zaślepiły, jeśli na drugiego człowieka będziemy patrzeli tylko jako na interesujące źródło naszych uczuciowych przeżyć, zwłaszcza zaś przeżyć seksualnych. W tym wypadku drugi człowiek stanie się dla nas pewnego rodzaju zabawką, przedmiotem zaspokajania ciekawości lub namiętności. Jeżeli dziewczyna i chłopak chodzą ze sobą, to rzecz zrozumiała. Jeśli podobają się sobie, nie ma w tym nic dziwnego. Gdy tęsknią za sobą, chcą się widywać i przebywać ze sobą, i to jest rzecz zwyczajna. W tej sytuacji otwiera się przed nimi świat wspólnego myślenia, wspólnego dostrzegania tego, co piękne, wspólnego dążenia do dobra, świat wspólnie przeżywanych chwil rozrywki, razem prowadzonych rozmów o wszystkim, co ich interesuje, także o sprawach najważniejszych, wspólnego kształtowania życia w grupie koleżeńskiej. Słowem, staje przed nimi możliwość spotykania się na wielu płaszczyznach życia. I to już jest inny wymiar miłości: miłość, w której ludzie się rozwijają, rosną, stają się niejako pełniejsi, stają się jakoś bardziej ludźmi. Tę miłość nazywają niektórzy autorzy greckim terminem filia (od czasownika filein – kochać). Jest to miłość duchowa, „[…] która obejmuje wszystko, w czym widzi wartość… cały świat zewnętrzny, a więc ludzi, przyrodę ożywioną i nieożywioną, nawet martwe przedmioty. Człowiek zostaje pociągnięty przez ich piękno, raduje się z niego… Filia zwraca się przede wszystkim do osoby, ją widzi i ją obejmuje jako najwyższą wartość i dobro” (S. Moysa, Rozeznanie pojęć eros i filia). Z chwilą jednak, gdy ktoś przez brak rozwagi sprowadzi swą miłość do szukania przeżyć i doznań seksualnych, stanie się tym, który chce coraz więcej mieć. Zostanie niewolnikiem własnych przeżyć. Zacznie być interesowny. Rozpocznie poszukiwania własnej korzyści. Dziewczyna po prostu będzie się posługiwała chłopakiem i na odwrót – chłopak dziewczyną – dla zaspokojenia swoich potrzeb. Deklamacje o miłości staną się pustym dźwiękiem. Warto może powiedzieć jeszcze jedno. Jesteś w okresie rozwoju. Można by sobie wyobrazić ten rozwój jako pewnego rodzaju krzywą wzrostu. Jeśli się zdarzy, że takie krzywe wzrostu jakiejś dziewczyny i jakiegoś chłopaka spotkają się i przetną, wówczas może się u nich pojawić przeświadczenie, że już teraz wszystko ich łączy, że już są na zawsze dla siebie wzajemnie. Zwłaszcza dziewczyna liczy na to, że uczucia się nie zmienią. Jednak nie biorą zupełnie pod uwagę tego, że przecież się rozwijają, że ich krzywe rozwoju mogą biec dalej w rozbieżnych kierunkach, oddalając ich od siebie. Bywa oczywiście, że miłość od pierwszego wejrzenia jest trwała. Niemniej jednak z takiej miłości, z młodzieńczych zakochań i fascynacji najczęściej się po prostu wyrasta. Jest to zjawisko naturalne i zrozumiałe. Ktoś, kto doradzałby ci szukanie przeżyć seksualnych, gdy takie żywisz uczucia, w imię tego, że twój chłopak tego pragnie, wyrządzałby krzywdę zarówno tobie, jak i jemu. Proponuje ci doraźną przyjemność, nie biorąc zupełnie pod uwagę waszego prawdziwego dobra i waszych przyszłych losów. […] Jeżeli dla nas prawdziwa miłość to służenie komuś, dawanie z siebie wszystkiego, to mamy na myśli troskę o pełne dobro drugiej osoby. Miłość prawdziwa chce uczynić drugiego człowieka lepszym, jak gdyby większym. Pragnie, by rozjaśnił się on wszystkimi wartościami, które w sobie nosi. Ciekawie to ujmuje seksuolog angielski Oswald Schwarz. „Miłość – mówi – nie zatrzymuje się »na powierzchni«, sięga serca i otwiera je, ujawniając wszelkie dobro, które w nim jest. Niestety, może umierać albo wtedy, gdy miłość jest zbyt mała, aby tak otworzyć serce drugiej osoby na dobro, albo ta druga osoba tak zamknęła swoje serce, że nasza miłość nie może go otworzyć”. Czy chłopak, który wykorzystuje uczucia dziewczyny dla swej korzyści – czyni ją lepszą? Jeśli dziewczyna oddaje się chłopakowi, to przecież zezwala na to, że on ją będzie mieć. Czy to go czyni lepszym? Czy jest uczciwy chłopak, który mówiąc o swojej miłości, wykorzystuje twoją słabość? Pomyśl też jednak o sobie: czy twoje pragnienie bliskości i serdeczności, które przecież działa na chłopaka podniecająco, czyni go lepszym? Jak to będzie potem w małżeństwie, jeśli się nawet pobierzecie? Jak będziesz się później odnosiła do niego jako do męża? Jak on będzie traktował ciebie jako żonę? Rozumienie miłości jako przeżycia seksualnego kładzie się cieniem na późniejszym życiu małżeńskim, znacząc je cierpieniem trudnym nieraz do udźwignięcia. Miłość o charakterze płciowym, taka jednak, która ma na celu dobro drugiej osoby, służenie tej osobie dla osiągnięcia dobra wzajemnego i dobra wspólnych dzieci, może być urzeczywistniana tylko przez zawarcie małżeństwa, które dla nas, wierzących, jest związkiem religijnym, jest sakramentem. Dlatego tylko w małżeństwie stosunek płciowy może być wyrazem prawdziwej miłości, łączącej na zawsze osoby, które się sobie wzajemnie i nieodwołalnie oddały i zostały przyjęte. o. Karol Meissner OSB Bolesław Suszka O wiele więcej znajdziesz w naszym sklepie!
Film produkcji francuskiej z 2011 roku, w reż. Oliviera Nakache i Erica Toledano. Podejmuje temat trudnej przyjaźni, która połączyła dwoje bardzo różnych ludzi. Główni bohaterowie wywodzą się z innych warstw społecznych, mają za sobą skrajnie odmienne czynniki środowiskowe, które ich ukształtowały.
"Odcienie szarości" część 4 W OPOWIADANIU MOGĄ POJAWIĆ SIĘ TREŚCI DLA DOROSŁYCH. ALKOHOL, SEKS, NARKOTYKI, WULGARYZMY, PRZEMOC - Co? – Zapytał, aby się upewnić, czy dobrze usłyszał. Zabrał z jej policzka rękę. - Zajmowałam się sponsoringiem. – Powiedziała płacząc. Wglądał, jakby właśnie dostał w twarz. Usiadła na podłodze, opierając się plecami o ścianę. - Yyy… Ja… Ty... – Nie wiedział, co powiedzieć. Odwrócił się na pięcie i wyszedł z mieszkania. Musiał ochłonąć. Musiał to przemyśleć. Wsiadł do samochodu i ruszył w stronę miejsca, w którym najlepiej mu się myślało, a mianowicie w stronę Wisły. Zjechał na plac przy rzece, wysiadł z samochodu i stanął nad jej brzegiem. Patrzył tępo jak płynie woda. Był oszołomiony tym, co usłyszał od swojej kochanki. Nie mógł uwierzyć, że ona, taka delikatna kobieta, zajmowała się prostytucją. Nie wiedział, co ją do tego skłoniło. Bił się, ze swoimi myślami, chodząc w tę i z powrotem. Jeśli miała problemy finansowe, to dlaczego nikt jej nie pomógł? Gdy spotkał ją wtedy, to na pewno by jej pomógł. Tylko jakie ma to teraz znaczenie? W jego oczach, Ula była ideałem, który teraz okazał się całkiem nie idealny. Był na nią wściekły, ale w głębi serca czuł słabość do tej dziewczyny. Nie wiedział jak ma postąpić. Czy tak jak ona powiedziała, że nie jest go warta i odpuścić sobie ją, czy może spróbować. Co prawda skończyła z tym i to już dawno, ale nie wiedział, czy będzie potrafił z nią żyć. Poza tym miał wrażenie, że ona sama sobie nie wybaczyła. Odniósł wrażenie, ze piętnuje się za to i żyje w permanentnym poczuciu winy. Jeśli jemu uda się o tym zapomnieć, to nie wiedział czy ona będzie potrafiła zaangażować się w ich związek. Miała zaburzone poczucie własnej wartości. Zastanawiał się czy wolałby żyć w niewiedzy, ale ostatecznie doszedł do wniosku, że nie chciałby żyć w kłamstwie. Był jej wdzięczny, za to, że przełamała się i powiedziała mu prawdę, że podzieliła się z nim, niewątpliwie jej największym sekretem. Nie wiedział jeszcze, co z nimi będzie, ale wiedział, że musi z nią na spokojnie porozmawiać. Wrócił do samochodu i odjechał w stronę swojego mieszkania. Miał na dzisiaj dość wszystkiego. Zamknął drzwi od swojego mieszkania na cztery spusty i wyciągnął pół litra z zamrażarki. Wlewał w siebie kolejne kieliszki lodowatej, ognistej wody. Z każdym kolejnym kieliszkiem, świat tracił ostrość. W pewnym momencie, urwał mu się film. Po jego wyjściu, znów poczuła się pusta i opuszczona. Czy ona już nigdy nie zazna szczęścia na tym świecie? Pytała sama siebie. Tak bardzo chciałaby dołączyć do swojej rodziny, która już nie żyje. Znienawidziła Boga, za to, że pozbawił ją jej bliskich, a później szansy na normalne życie. Dlaczego był dla niej, aż taki okrutny. Ubrała się w jeansy i bluzę, i wyszła z mieszkania. Nie mogła wytrzymać, tej dzwoniącej w uszach ciszy. Znów pokonywała drogę między Warszawą, a Rysiowem. Usiadła na ławeczce, nad mogiłą jej najbliższych. - Witajcie kochani. Znów was odwiedzam. Ostatnio dużo dzieje się w moim życiu. Obroniłam prace magisterskie. – Chciała zacząć optymistycznym akcentem. – Złożyłam już CV i byłam na kilku rozmowach o pracę. Mówili, że oddzwonią, ale do tej pory się nie odezwali. Jak myślicie, dostanę pracę? – Zapytała. – Mamo, błagam cię, zabierz mnie do siebie. Ja nie chcę już żyć. Tu jest tak strasznie. Marek mnie zostawił. – Mówiła szlochając. – W cale mu się nie dziwie. No bo kto by chciał się spotykać z dziwką. – Rzekła z goryczą. – Niech będzie szczęśliwy, życzę mu tego z całego serca. – W jej głowie zaświtała pewna myśl. – Do zobaczenia. – Pożegnała się szybko i pobiegła na przystanek. Miała pecha, musiała czekać ponad godzinę na kolejny autobus do stolicy. Całą noc siedziała, przewracając w dłoni pudełka z tabletkami nasennymi. Musiała objechać kilka aptek, aby nie wzbudzać podejrzeń farmaceutki, dużą ilością zakupionych specyfików. Około dziewiątej dojrzała to tej decyzji. Postanowiła pożegnać się z Markiem. Chwyciła telefon i wybrawszy opcję SMS, napisała: - Wiem, że Cię zawiodłam. Wszystkich zawiodłam. Nie potrafię sobie z tym poradzić, to mnie przerasta. Może życie nie ma, już sensu. Nie może spotkać mnie, już nic dobrego. Mam nadzieję, że będziesz szczęśliwy. Bardzo tego pragnę. Trzymaj się. Ula. – Gdy skończyła pisać, kliknęła ‘wyślij’ i telefon wrzuciła do dzbanka z wodą, który stał przed nią. Nie chciała, aby dzwonił. Nie chciała, aby jej przeszkadzał. Wmawiała sobie, że robi to dla ich dobra. Ona nie będzie musiała już cierpieć, a on będzie mógł o niej zapomnieć i znaleźć sobie porządną dziewczynę, która uczyni go spełnionym mężczyzną. Nalała sobie soku grejpfrutowego i zaczęła połykać duże ilości pigułek. Jej wybór nie był przypadkowy, specjalnie wybrała ten sok, bo czytała kiedyś artykuł, że nie powinno się popijać tabletek sokiem grejpfrutowym, gdyż może on, wzmocnić działanie leku. Teraz pragnęła, aby właśnie tak zadziałał. Rozebrała się z ubrań, została w samej bieliźnie. Z szafki kuchennej, zabrała najostrzejszy nóż. Do wanny napuściła lodowatej wody. Zimna woda zwęża naczynia krwionośne i przyspiesza krążenie krwi. Leżąc w wannie, nie mogła się przełamać, aby podciąć sobie żyły. Czuła, że zaraz odpłynie. Zdecydowanym ruchem przyłożyła nóż do nadgarstka i stanowczo nim pociągnęła. Syknęła z bólu, a z rany popłynęła czerwona ciecz. To samo zrobiła z drugą ręką. - Już niedługo będę z wami, mamusiu. – Powiedziała. Jej ciało zaczął ogarniać spokój. Cieszyła się, że wreszcie będzie ze swoimi bliskimi. Wierzyła, że jej śmierć, to same korzyści... Obudził się na kanapie. Czuł się tak, jakby miało zaraz rozsadzić mu skronie. Podniósł się powoli z łóżka i dotarłszy do kuchni, wypił całą, dwulitrową butelkę wody. Po zażyciu aspiryny, poszedł wziąć orzeźwiający prysznic. Wytarłszy ciało i ubrawszy się w czyste ubrania, poszedł do kuchni. Chciał zrobić sobie kawy. Na stole zobaczył pustą butelkę, kieliszek i telefon. Zupełnie odruchowo chwycił w dłoń urządzenie. Zobaczył, że ma od niej wiadomość. Z każdym kolejnym słowem, jego przerażenie rosło. Nie czuł już kaca. Chwycił kluczyki od auta i wybiegł z domu. – Już nie potrzebuję tej kawy. – Pomyślał. – Ciśnienie i tak mi skoczyło. – Zaparkował pod jej blokiem. Wbiegł do budynku. Szarpnął za drzwi, na szczęście były otwarte. - Ula?! – Krzyczał jej imię, ale odpowiedziała mu tylko cisza. Gdy wpadł do łazienki, zobaczył ją w wannie, pełnej czerwonej cieszy. Z jego oczu popłynęły łzy. Podbiegł do niej i zerwawszy z siebie koszulę, zawiązał jej ją nad raną. Wyciągnął telefon komórkowy i wybrał europejski numer alarmowy. - Centrum Powiadamiania Ratunkowego w Warszawie, słucham. – Usłyszał głos kobiety. - Dzień dobry. – Mówił zdenerwowany. – Z tej strony Marek Dobrzański. Młoda dziewczyna próbowała popełnić samobójstwo. Podcięła sobie żyły i połknęła dużą ilość tabletek nasennych. - Proszę podać adres. - Piotra Skargi sześćdziesiąt jeden, mieszkania pięć. – Odpowiedział szybko. - Wysłałam już zespół, proszę spróbować zatamować krwawienie. – Poinformowała go dyspozytorka. - Już to zrobiłem. Czekam na karetkę. Dziękuję za pomoc i do widzenia. - Do widzenia. – Zakończył połączenie. Czekając na przyjazd ambulansu, klepał ją w policzki. Chciał, aby odzyskała przytomność. Niestety, daremnie. Gdy zabrali ją do szpitala, jest stan był bardzo ciężki. Ledwo ją odratowali. Wykonali jej płukanie żołądka i pozszywali rany powstałe w wyniku pocięcia żył. Na szczęście nie były one bardzo głębokie. Mimo przeprowadzonego z powodzeniem leczenia, Ula wciąż się nie wybudziła. Siedział właśnie w jej sali, przy jej łóżku i patrzył na jej piękną, delikatną twarz. W końcu wydarzyło się to, na co tak długo czekał. Jego kochanka otworzyła oczy. Zamrugała kilka razy i rozejrzała się po sali. - Pić. – Wychrypiała. Bez słowa włożył jej do ust słomkę. Była bardzo spragniona, bo od razu wypiła całą. – Dlaczego to zrobiliście? – Zapytała, a on zmarszczył brwi, nie wiedząc o co jej chodzi. – Dlaczego mnie uratowaliście? – Z jej oczu popłynęły łzy. - Ula, proszę cię. Nie mów tak. – Gładził jej policzek. – Porozmawiamy w domu. Proszę. Marek odwiedzał ją codziennie. Po kilku dniach, wypisano ją do domu. Martwił się o jej stan psychiczny. Cały czas mówiła, że chce umrzeć. Psychiatra stwierdził u niej silną depresję i przepisał silne psychotropy. Chciał wypisać dla niej skierowanie do psychologa, ale Marek zadeklarował się, że on się tym zajmie i umówi ją na wizytę u najlepszego psychologa w stolicy. Nie chciał, aby Ula trafiła do jakiegoś szpitalnego psychologa, który nic nie zdziała. Jadąc samochodem w kierunku jego mieszkania, zobaczył, że usnęła. Wniósł ją do apartamentu i zaniósł do sypialni. Wszedł do zajmowanego przez nią pomieszczenia i usiadł na skraju łóżka. Pogładził ją po policzku. - Ula. – Obudziła się. – Ula, chodź na kolację. – Bez słowa ruszyła za nim. Wyglądała jak siedem nieszczęść. Po skończonym posiłku, zapytała. - Co ja tutaj robię? - Martwię się o ciebie i nie obraź się, ale chcę mieć cię na oku. - Czy wy nie rozumiecie, że ja nie chcę już żyć? – Zapytała. – Miałam nadzieję, że w końcu odejdę tam, gdzie moi rodzice i brat. – Przesiadł się na krzesło obok niej. - Opowiesz mi coś o sobie? – Zapytał, kierowany wskazówkami psychiatry. - Moi rodzice byli lekarzami. – Popłynęły pierwsze łzy. – Poznali się na praktykach w szpitalu. Później wzięli ślub. Po trzech latach na świat przyszłam ja. Początkowo mieszkaliśmy w Warszawie, gdy miałam trzynaście lat, moi rodzice stwierdzili, że kupią dom pod miastem. Pół roku później przeprowadziliśmy się do Rysiowa. Kupili ogromny dom, wybudowany na półhektarowej działce. Wzięli na niego kredyt. Sześć lat później, moja mama urodziła mojego brata, Jaśka. Nawet go nie zobaczyłam. Gdy wracali ze szpitala, wjechała w nich laweta z ciężkim sprzętem rolniczym. Zginęli na miejscu. Zostałam sama z kredytem na głowie i rozpoczętymi studiami. Nie spłacałam rat, więc komornik, zabrał mi go. Miałam jeszcze trochę oszczędności. Przeprowadziłam się do malutkiej kawalerki w stolicy. Dorabiałam pracując w barze, ledwo wiązałam koniec, z końcem. Przez pracę, prawie zawaliłam studia. Później było już tylko gorzej. Zwolnili mnie. Zostałam bez żadnego źródła dochodu. Zaczęłam udzielać korepetycji. Zarabiałam jeszcze mniej, niż w tym barze. Pewnego dnia, przyjechał na wymianę, przystojny doktor ekonomii. Zakochałam się w nim. Kilka spotkań i po trzech miesiącach wylądowaliśmy w łóżku. Gdy następnym razem się spotkaliśmy, on zaproponował mi sponsoring. Nie zgodziłam się. Kazał mi to przemyśleć. Miał żonę i dziecko, ale o tym dowiedziałam się później. Tym sponsoringiem chciał zamknąć mi usta. Gdybym coś powiedziała, nie miałby skrupułów, aby powiedzieć wszystkim, że jestem jego dziwką. Presja finansowa i miłość do sukinsyna, skłoniły mnie do podjęcia decyzji. Zgodziłam się. Czułam się jak szmata. Nocami płakałam w poduszkę i znienawidziłam go. Zniszczył mi życie. Gdyby mi tego nie zaproponował, nigdy bym o czymś takim, nawet nie pomyślała. Nie wytrzymałam. Po trzech miesiącach zerwałam z nim kontakt. Gdy wrócił do Hiszpanii, dowiedziałam się, że tam ma rodzinę. Nie dość, że puszczałam się, to jeszcze z żonatym facetem. Później udało mi się znaleźć pracę w bibliotece. Pracowałam na popołudniówki. Kilka miesięcy temu dostałam lepiej płatną pracę w Książęcej, a dalej już wiesz, co było. – Spojrzała na niego. Jej oczy były opuchnięte od płaczu. On również nieraz uronił łzę. Życie jej nie oszczędzało. - Ula, nie jesteś dziwką. Byłaś zakochana, a on to wykorzystał. – Pocałował ją w czoło. – Zabraniam ci tak o sobie myśleć. - Naprawdę tak myślisz? – Uśmiechnął się i pokiwał głową z aprobatą. Obudził się wtulony w jej plecy. Przetarł zaspane oczy i podniósł kołdrę. Pocałował ją w duży, brzuszek ciążowy. Za kilka tygodni, miał powitać na świcie swoją córkę. Jego żona, po terapii u psychologa, wreszcie odzyskała poczucie własnej wartości. Nie było już śladu po depresji i tych wszystkich złych emocjach, wywołanych sponsoringiem. Pani psycholog i Marek powtarzali jej, że ona była w nim zakochana i nie była to forma prostytucji. Uwierzyła im. Za cel postawiła sobie, oddanie mu te srebrniki. Odnalazła go i przelała mu jego pieniądze. On był przeszłością, zamkniętym rozdziałem, a Marek i ich córeczka jej teraźniejszością i przyszłością. Znów miała dla kogo żyć. Ula usłyszała jakieś głosy w sypialni, otworzyła oczy i zobaczyła, jak jej mąż rozmawia z jej brzuchem. - Kochanie? – Zapytała – Co robisz? - Rozmawiam z naszą córką. – Odpowiedział dumny z siebie i zaatakował jej wargi. – Kocham panią, pani Dobrzańska. – Wymruczał jej do ucha. - Ja pana także, panie Dobrzański. – Spojrzała na zegarek. – Chyba musimy już wstawać. – Jęknęła. - Nie musimy. Jest sobota. – Zauważył i zaczął kąsać ją w szyję. - Ale już jest dwunasta. – Gdy zaczął całować jej dekolt, dodała. – Masz rację, nie musimy… "Odcienie szarości" część 3 W OPOWIADANIU MOGĄ POJAWIĆ SIĘ TREŚCI DLA DOROSŁYCH. ALKOHOL, SEKS, NARKOTYKI, WULGARYZMY, PRZEMOC Szła właśnie w kierunku drzwi od swojej klatki schodowej, gdy zapleczami usłyszała jego głos. - Unikasz mnie? – Zapytał wprost, bez zbędnego przywitania. Spięła się. Nie wiedziała, co ma mu odpowiedzieć. Czy dalej iść w zaparte, czy przyznać się do wszystkiego? Powoli odwróciła się za siebie. Był bliżej, niż się jej wydawało. Na wyciągnięcie ręki. - Miałam dużo nauki. – Odparła głosem wyprutym z emocji. Wybrała tę pierwszą opcję. Stchórzyła, nie miała tyle odwagi. – Przepraszam. – Zauważyła, że delikatnie uniósł się kącik jego ust. – Wejdziesz na kawę? – Zaproponowała spontanicznie, za co biczowała się w myślach. - Powinnam go jak najszybciej spławić, dla jego dobra. - Tym razem uśmiechnął się promiennie. - Z największą przyjemnością. Bardzo się obawiałem, Ula, że coś zrobiłem nie tak. - Ty nic, ale ja owszem. - Pomyślała ze złością na samą siebie. Ich kawa, trochę się przeciągnęła. Po wypiciu smolistego, aromatycznego napoju, przenieśli się na kanapę i zaczęli oglądać jakąś wenezuelską telenowelę. Zresztą, nie ważne było, co oglądali, ważne było towarzystwo. Jej plan, aby o nim zapomnieć i przestać marzyć o wielkiej miłości, wziął w łeb. Pragnęła, aby jej nie zostawiał, ale gdy zdradzi mu swoja tajemnicę, nie wierzyła, aby mógł postąpić inaczej. W pewnym momencie przysnęła na jego ramieniu. Zorientowawszy się, że śpi, delikatnie, aby jej nie obudzić, chwycił ją na ręce i zaniósł do sypialni. Rozebrał ją do bielizny i przykrył kołdrą. Nie chciał robić nic, wbrew niej. Porzucił pomysł, aby się do niej przyłączyć. Ostatecznie ulokował się na kanapie w salonie. Sofa była bardzo mała i niewygodna, ale chciał zjeść z nią śniadanie. Obudziła się w bieliźnie, sama w łóżku. Za oknem było jeszcze ciemno. Zapaliła lampkę nocną i spojrzała na zegarek, który wskazywał godzinę drugą trzynaście. Wstała i ruszyła do salonu połączonego z aneksem kuchennym. Zobaczyła tam śpiącego Marka. Uklęknęła przy nim i z czułością pogładziła jego policzek. Gdy otworzył oczy, uśmiechnęła się uroczo. - Może, przyłączysz się do mnie? – Zapytała. – Jesteśmy w końcu dorośli, a ta kanapa jest strasznie niewygodna. – Powiedziała speszona. - Z największą przyjemnością. – Podniósł się z zajmowanego miejsca i chwyciwszy dłoń Cieplakówny, ruszył w stronę jej sypialni. Rozebrawszy się z ubrań, położył się obok niej, w samych bokserkach. Objął ją w pasie i wtulił nos w jej włosy. Gdy on spokojnie spał, z jej oczu, znów popłynęły łzy. Znów beształa się z błotem. Chciała żyć chwilą, ale wiedziała, że nie może go oszukiwać. Nie może i nie chce. Dręczona wyrzutami, usnęła dopiero przed piątą, nad ranem. Poczuła jego usta na swoich. Otworzyła oczy i zobaczyła rozpromienione oblicze mężczyzny, którego tak bardzo pragnęła mieć, ale wiedziała, że on nigdy nie będzie jej. - Dzień dobry. – Powiedział seksownym głosem, aż dostała gęsiej skórki. – Nie mogłem się doczekać, aż się obudzisz. – Wyjaśnił. – Mam nadzieję, że nie masz mi za złe? – Podnosząc się, cmoknęła go w policzek. - Nie mam. – Odpowiedziała na jego pytanie, stojąc przy drzwiach. Po śniadaniu, mimo jej sprzeciwów, odwiózł ją na uczelnię. Zaparkował i okrążył samochód, aby otworzyć jej drzwi. Jedną ręką opierał się o drzwi, a drugą o pojazd, uniemożliwiając jej przejście. - Nie uważasz, że należy mi się nagroda? – Powiedział z uśmiechem na ustach. Bez słowa nachyliła się i delikatnie musnęła jego policzek. Mimo to, on nadal się nie odsunął. – Hmm. – Udał, że się zamyślił. – To chyba za mało. – Nie czekając na jej reakcję, wplótł dłonie w jej włosy i zaatakował jej wargi. Muskał je bardzo subtelnie. Po chwili postanowił pogłębić pocałunek. Musnął językiem jej wargę, a ona wpuściła go do środka. Skończywszy penetrować wnętrze jej ust, przytulił ją mocno. - Kiedy się znów zobaczymy. – Wymruczał jej do ucha. - W czwartek mam obronę z ekonomii, a w piątek z psychologii biznesu, więc może wtedy? – Zapytała. - Dopiero? – Odpowiedział, wyraźnie niezadowolony z tego, że tak długo musi czekać, na kolejne spotkanie. - Przepraszam cię, Marek, ale ja naprawdę mam dużo nauki. – Delikatnie musnęła jego usta. – Będę tęsknić. – Wysupławszy się z jego ramion, ruszyła w kierunku budynku. Popatrzył za nią tęsknie i wsiadłszy do samochodu, odjechał w kierunku swojego mieszkania. Musiał się przebrać. Nie mógł iść do pracy w tym samym garniturze. Gdy wszedł do firmy, pierwszą osobą, na którą się natknął, był jego przyjaciel, Sebastian. - I jak tam stary? Zaliczyłeś tę pannę czy dała ci kosza. – Marek spojrzał na niego z politowaniem. - Ona nie jest jakimś egzaminem, żeby ją zaliczać. Kosza mi nie dała, ale do niczego, też nie doszło. - Stary, będziesz się tak z nią do emerytury bawił? Zaciągnij ją do łóżka i porządnie przetrzep. – Gdyby Marek potrafił zabijać wzrokiem, Olszański leżałby już martwy. - Nie wiedziałem, że z ciebie taki burak jest. – Pokręcił głową z dezaprobatą. – To nie jest panna z klubu. – Upomniał go i odszedł bez słowa pożegnania. W piątek, po zaliczeniu, mimo bardzo wysokich szpilek, wybiegła z budynku uczelni. Zobaczyła go stojącego przy samochodzie. Wpadła mu w ramiona z dużą siłą. - Zdałam! Zdałam! – Wykrzykiwała i cieszyła się jak mała dziewczynka. – Na dwie piątki. – Spontanicznie wpiła się w jego usta. Nie mogła się od nich oderwać. Tęskniła za nim. – Pojedziemy do mnie. - Gratuluję, pojedziemy. – Dopuściła go, dopiero teraz do głosu. Otworzył jej drzwi, a następnie sam zasiadł za kierownicą. Gdy weszli do mieszkania, od razu rzuciła się na niego. Tak dawno nie była z żadnym mężczyzną, a tego pragnęła najbardziej ze wszystkich. Przycisnęła go swoim ciałem do ściany i żarliwie pieściła jego usta. Czuł rosnące w nim pożądanie. Chwycił ją za pośladki i podniósł do góry, a ona, instynktownie, oplotła go w biodrach. Szarpnęła za jego koszulę, sprawiając, że wszystkie guziczki rozsypały się po podłodze. Dłońmi zaczęła gładzić jego, idealnie umięśnione ciało, zaś on dłońmi, ugniatał jej pośladki i natarczywie całował jej szyję. Dotarłszy do sypialni, postawił ją obok łóżka i szybko pozbawił ubrania ją, i siebie. Zobaczywszy się nago, zachwycili się swoimi ciałami. Ona piękna, zgrabna jak figura woskowa, a on wysportowany i umięśniony jak grecki bóg. Położywszy ją na łóżku, nie żałował jej pocałunków. Jego usta były wszędzie. Wiła się pod wpływem jego pieszczot. On sam, też był pobudzony. Nie mógł i nie chciał czekać. Połączył ich gwałtownie i do samego końca. Na chwilę w niej zastygł by później pędzić na oślep, ku spełnieniu. Nie wiedziała, czy umiera, czy rodzi się na nowo. W ramionach Marka, było jej tak dobrze. Potrzebowała, tego mocnego aktu. Uspokoiwszy swoje oddechy, znów rozpoczęli taniec ich ciał. Tym razem kochali się spokojnie i namiętnie. Najważniejsza była ta druga osoba, a nie zaspokojenie swoich potrzeb. Leżąc w zmiętej pościeli, gdy jej kochanek brał prysznic, delektowała się jego zapachem, który osiadł na poduszce. Poczuła jego ciało, za swoimi plecami. Odwróciła się i mocno w niego wtuliła. - Ulka, a może zaczęłabyś pracować u mnie? – Zapytał z nadzieją. - Nie wiem czy to jest dobry pomysł. – Odpowiedziała. Spojrzał na nią zaskoczony. - Niby dlaczego? – Bacznie ją obserwował. - Bo będziemy się spoufalać. – Wymyśliła na szybko. Nie wiedziała, co mu odpowiedzieć? Że niedługo będą musieli się rozstać, czy dlatego że ją rzuci. - Oj Ula, nie przesadzaj. – Roześmiał się. – Takie przerwy w pracy mogą być bardzo pożyteczne. - Zmarszczyła czoło. – Rozładowują napięcie i mają zbawienny wpływ na stres. - Marek, ja nie mogą przyjąć twojej propozycji. – Powiedziała cicho. Spojrzał na nią ze smutkiem w oczach. - Dobrze, nie będę cię już dłużej tym męczył. – Obiecał. – Ale gdybyś miała jakiś problem z pracą, to pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć. Gdy wyszedł z jej mieszkania, znów przyszło opamiętanie. W jej głowie tłukła się myśl – To nie powinno się wydarzyć! – Znów zaczęła go unikać. Wymigiwała się spotkaniami w sprawie pracy. Znów nie widział się z nią od dwóch tygodni. Tęsknił za nią. Postanowił złożyć jej niezapowiedzianą wizytę. Usłyszała pukanie do drzwi, gdy je otworzyła, zobaczyła Dobrzańskiego. Przyłapał ją na kłamstwie. Powiedziała mu, że znów ma spotkanie. - W ostatniej chwili, odwołali mi spotkanie. – Wyjaśniła. Spojrzał na nią z bólem. - Doprawdy? – Zapytał ironicznie. – A mi się wydaje, że mnie unikasz. - Naprawdę nie miałam czasu. – Mówiła nie patrząc mu w oczy. - Spójrz na mnie. – Prosił, a gdy tego nie zrobiła, delikatnie, chwycił jej podbródek i zmusił ją aby na niego spojrzała. - Ula, ja się w tobie zakochałem. – Wyznał. Zacisnęła powieki, aby zatrzymać łzy. Na próżno. - Nie możesz mnie kochać. – Wykrzyczała. – Nie jestem ciebie warta. - Co ty mówisz? Dla mnie jesteś idealna. - Pogładził ją po policzku, wciąż płakała. – Powiedz mi, co się dzieje? -Widział, że prowadzi ze sobą wewnętrzną walkę. – Nie jestem ciebie warta. – Powtórzyła. - Proszę, powiedz mi. – Mówił łagodnym głosem. - Na pierwszym roku… - Urwała. - … miałam sponsora. "Talia nowych kart" W OPOWIADANIU MOGĄ POJAWIĆ SIĘ TREŚCI DLA DOROSŁYCH. ALKOHOL, SEKS, NARKOTYKI, WULGARYZMY, PRZEMOC - Kochanie! – Krzyknęła wróciwszy do domu. – Dostałam tę pracę. – Rzuciła mu się na szyję, gdy zmaterializował się obok niej. - Gratuluję moja pani dyrektor. – Pocałował żonę w usta. – Otworzyć szampana? – Zaproponował. - Tak. – Odparła zdejmując wysokie szpilki. – Musimy to oblać. – Uśmiechnęła się promiennie. – W końcu nie codziennie zostaje się dyrektorem finansowym w Febo & Dobrzański. – Była z siebie dumna. Trzy lata temu, wyszła za niego, za mąż. Piotr był trzydziestotrzyletnim, dobrze zapowiadającym się kardiochirurgiem. Poznali się w szpitalu. Był lekarzem prowadzącym jej ojca. Nie była to miłość od pierwszego wejrzenia. Ich uczucie nie było gorące i nieprzewidywalne, ale było stabilne i spokojne. W ich związku nie było spontaniczności. Wszystko planowali wcześniej. Nawet dni w których się kochali mięli zaplanowane. Mimo to, była z nim szczęśliwa. Sosnowski był bezdzietnym rozwodnikiem. Zawsze marzyła o długiej białej sukni i marszu Mendelsona, ale stwierdziła, że to nie jest najważniejsze. Pobrali się w urzędzie stanu cywilnego pod Warszawą. Pracowała w F&D już od ponad trzech miesięcy. Prezesem spółki był zabójczo przystojny Marek Dobrzański. Był od niej tylko o rok starszy. Zastanawiała się jak tak przystojny mężczyzna może być sam. Pamięcią wróciła do rozmowy z jego asystentką, Anią. Nigdy nie lubiła plotkować, ale tym razem nie mogła się powstrzymać. - Ja naprawdę nie rozumiem, jak taki fajny facet może być singlem. Nigdy nie widziałam go z żadną kobietą. – Do głowy przyszedł jej pewien pomysł. – A może on jest gejem? – Zapytała, nim kobieta zdążyła cokolwiek powiedzieć. - Ulka, proszę cię. – Spojrzała na nią z politowaniem. – Jaki gej? – Zaśmiała się pod nosem. – Jeszcze pięć lat temu, gdy zaczynał tu pracować, nie przepuścił żadnej. – Wyznała. – Był psem na baby jakich mało. – Był wtedy w związku z córką współwłaścicieli, którą permanentnie zdradzał. – Ciągnęła dalej. – Jego słabością były kobiety. – Westchnęła. – Ale do czasu. Po dwóch latach, takiego hulaczego trybu życia, zmarł mu ojciec. Marek, mimo iż jego kontakty z ojcem nie były najlepsze, bardzo cierpiał po jego stracie. Obiecał sobie, że zrobi wszystko, aby rodzinny biznes prosperował jak najlepiej. - Nie wiedziałam. – Szepnęła nieco zawstydzona. – A dlaczego nie wziął ślubu z tą córką współwłaścicieli? – Dopytała. - Nie kochali się. – Wyjaśniła. – Rozstali się w przyjaźni. Po rozstaniu wyjechała do Włoch. - To dlaczego nie ułożył sobie życia? Minęło już tyle lat. – Bardzo zaintrygowała ją historia jej przełożonego. - Cały czas próbuje. Ale, - machnęła ręką – nie spotkał jeszcze tej jednej, jedynej. Po tej wiele wyjaśniającej rozmowie, spojrzała na niego z innej perspektywy. Zawsze wydawał jej się niedostępny i zimny. Jego twarz była kamienna i nie zdradzała żadnych emocji. Nie mogła mu zarzucić, że był w stosunku do niej niemiły, bo było wręcz przeciwnie. Mimo to, wzbudzał u niej lekkie poczucie niepewności, a może nawet i grozy. Oglądała właśnie z mężem jakąś nudną komedię romantyczną, właściwie to on oglądał, a ona przysypiała, z głową położoną na jego kolanach. Dzisiejszego dnia zachowywał się dziwnie. Miała wrażenie, że chce coś jej powiedzieć, ale nie chciała naciskać. Jeśli będzie chciał to powie. - Kochanie, - szepnął – muszę ci coś powiedzieć. – Otworzyła oczy i spojrzała na niego. - Coś się stało? – Zapytała zaspanym głosem. - Tak. – Jąkał się. - Nie, to znaczy chyba nie. – Wziął głęboki oddech. – Wyjeżdżam na trzy miesiące na elitarny kurs dla kardiochirurgów do Bostonu. – Powiedział na jednym wydechu. Oprzytomniała w momencie. - Słucham? – Krzyknęła. – Masz zamiar zostawić mnie tutaj na trzy miesiące? – Nie była zadowolona z wyjazdu męża. – Samą? - Uleńko, to dla mnie ogromna szansa. – Próbował ją przekonać. - Ja się nie zgadzam! – Zaprotestowała. On również się zdenerwował. - Ja i tak tam pojadę! – Wrzasnął. – Czy ci się to podoba, czy nie. Ten kurs pozwoli mi na przeprowadzanie operacji sprzętem najnowszych technologii. Niewielu lekarzy w Polsce, potrafi pracować na takiej aparaturze. – Zrzucił ją z kolan i poderwał się z kanapy. – Pojutrze wylatuję. – Rzucił kierując swe kroki do sypialni. Nie miała ochoty z nim spać w jednym łóżku, do wyjazdu męża spała na kanapie. Do Bostonu wyjechał już ponad dwa tygodnie temu, nie odezwał się do niej. Myślała, że zadzwoni, ale nic takiego nie nastąpiło. Szła właśnie korytarzem do wyjścia, obok gabinetu prezesa, gdy z sekretariatu wyszedł Marek. - O, Ula. - Zatrzymał ją. – Dobrze, że cię widzę. - Stało się coś? – Zapytała uprzejmie. - Mam mały pożar i potrzebuje twojej pomocy. – Wyjaśnił. – Mam jutro spotkanie z kontrahentem, a nie mam przygotowanej dla niego żadnej oferty. Mieliśmy się spotkać w następnym tygodniu, ale cos mu wypadło i przełożył spotkanie na jutro. – Pokiwała ze zrozumieniem. – To bardzo ważny kontrahent. – Dodał. - Dobra, - uśmiechnęła się do niego uroczo – zabierajmy się do pracy. – Wskazał jej dłonią drogę. - Mam nadzieję, że nie zepsułem ci planów na wieczór. – Zapytał, gdy znaleźli się w jego gabinecie. - Nie i tak nie miałam nic do roboty. – Szybko zaprzeczyła. Po czterech godzinach ciężkiej pracy, wreszcie skończyli. Siedzieli na białej sofie w jego gabinecie, ostatni raz sprawdzając wszystkie informacje. Odłożyła ostatnią kartkę na szklany stoliczek, rozprostowała spięte mięśnie i spojrzała na jej szefa. Wpatrywał się w nią swoimi dużymi, szarymi oczyma. Nie potrafiła oderwać od nich wzroku. Nim zdążyła się zorientować, Dobrzański czule muskał jej wargi. To była piękna chwila, wyłączyła rozum i poddała się jego pieszczotom. Delikatnie naparł na nią swoim ciałem, powodując, że położyła się na kanapie. - Pociągasz mnie. – Wyszeptał jej do ucha seksownym głosem. – Pragnę cię. – Delikatnie ugryzł ją w szyję. Po chwili przeniósł się z pocałunkami na jej dekolt, rozpinając przy tym guziki jej bluzki. Leżała właśnie kompletnie naga, w gabinecie prezesa, przytulona do niego. Uspokajali oddechy. Musiała przyznać, że jej szef był świetnym kochankiem. Gdy udało jej się uspokoić zmysły, przypomniała sobie o zdradzonym mężu. Wstała z sofy i zaczęła się szybko ubierać. - Co robisz? – Zapytał zaskoczony jej zachowaniem. - To nie powinno było się wydarzyć. – Powiedział panicznie. – Ja mam męża. – Pomachała mu przed oczyma dłonią na której znajdowała się obrączka. - Rozwiedź się z nim. – Wypalił. - Chyba żartujesz? – Podeszła do drzwi. – Nikt nie może się o tym dowiedzieć. – Zamknęła za sobą drzwi, zostawiając go samego. Po jej wyjściu, również się ubrał i pojechał do domu. Pani Sosnowska spodobała mu się od samego początku. Nawet jeśli, nie był w niej zakochany, to przynajmniej mocno zauroczony. Następnego dnia, nie przyszła do pracy. Wzięła dzień na żądanie. Nie potrafiła z nim normalnie rozmawiać. Nie po tym co się wydarzyło. Musiała się komuś wygadać. - Zdradziłam Piotra. – Szepnęła, opowiedziawszy wszystko o nagłym wyjeździe męża. - Co zrobiłaś? – Józef był w szoku. - Zdradziłam Piotra. – Powtórzyła. – Nie wiem jak to się stało. – Załkała. – On mnie pocałował, a później, - westchnęła – nie potrafiłam mu się oprzeć. - Kim on jest? – Zapytał, uważnie się jej przyglądając. - To mój szef. – Odpowiedziała. – Wczoraj pracowaliśmy po godzinach. – Wtuliła się w ojca i rozpłakała się. – On nie może się dowiedzieć. - Ula, musisz mu powiedzieć. – Przekonywał ją ojciec. – Kłamstwo na krótkie nogi. – Upomniał ją. Ojcu nie udało się przekonać córki, do powiedzenia prawdy mężowi. Bała się tego. Rozmowa z ojcem pomogła jej. Nie chciała tego tłumić w sobie. Marka unikała jak ognia. Wiele razy próbował zacząć temat ale szybko go ucinała. Kilka dni przed powrotem męża, dowiedziała się, że jest w ciąży, nie wiedziała czy to dziecko Piotra, czy Marka. Chciała jednak wierzyć, że to jednak tego pierwszego. Kilka dni później odebrała Piotra z lotniska. Widziała, że jest jakiś przygaszony. Przygotowała kolację, podczas której chciała mu powiedzieć, że spodziewają się dziecka. - Chcę Ci coś powiedzieć. – Powiedzieli równocześnie. Ula roześmiała się. - Ty pierwsza. – Zachęcił ją Piotr. Chciała mieć to za sobą. - Jestem w ciąży. – Powiedziała uśmiechając się, a on spojrzał na nią smutnym wzrokiem. - Zdradziłaś mnie? – To było bardziej zdanie twierdzące, niż pytanie. Była w szoku skąd on wiedział. – Pewnie zastanawiam się skąd wiem? – Spojrzała na niego nieobecnym wzrokiem. – W Bostonie zrobiłem badania. Zastanawiałem się, dlaczego mimo naszych starań, wciąż nie zaszłaś w ciążę. – Zaśmiał się gorzko. – Jestem bezpłodny. To nie może być moje dziecko. – Jej najgorsze sny właśnie się spełniły. Przełknęła ślinę, chciała coś powiedzieć, ale nie pozwolił jej. – Wybaczę ci i zaopiekuję się wami. – Zastanawiała się, czy on właśnie wybaczył jej to, że go zdradziła i chce wychowywać nieswoje dziecko? - Powiedz mi tylko kim on jest. – Mówił beznamiętnym tonem. - Nie wiem, byłam pijana. – Skłamała. Uwierzył. Gdy zapytał ją czy jest w ciąży, ucinała temat. Teraz był pewien, kocha ją. Zobaczył, że wchodzi do pokoiku z ksero. Wszedł za nią i zamknął za sobą drzwi na klucz. Spojrzała na niego zaskoczona. Nim zdążyła coś powiedzieć, docisnął ją do ściany i głęboko patrząc w oczy zapytał. - Czyje jest to dziecko? – Uciekała wzrokiem. - Mojego męża. – Wiedział że kłamie. Walnął pięścią w ścianę, tuż obok jej głowy. Podskoczyła wystraszona. - Czyje? – Ponaglił pytanie. - Piotr nie może mieć dzieci. – Wypaliła nim zdążyła to przemyśleć. Spojrzała na niego z niepokojem. – To jego podam jako ojca. – Widziała ból na jego twarzy. - Nie zabronisz widywać mi się z własnym dzieckiem. – Powiedział pewnie. – Pójdę do sądu. – Nim zdążyła zareagować, wpił się w jej usta. Miażdżył jej wargi w namiętnym pocałunku. Oddala pieszczotę, ale po chwili nadeszło opamiętanie. Odepchnęła go, spoliczkowała i wybiegła z pomieszczenia. Znów go unikała, a później odeszła na zwolnienie. Cały czas szukał z nią kontaktu. Była rozdarta między dwoma mężczyznami. Miała obawy, że zaczyna coś czuć do prezesa. W końcu nadszedł ten dzień. Na świat powiła ślicznego synka. Mały był wierną kopią swojego tatusia. Gdy Sosnowski go zobaczył, od razu zauważył w nim podobieństwo do szefa swojej żony. Próbował pokochać to dziecko, ale nie potrafił. Nie potrafił zajmować się bękartem. Kilka dni po jego urodzeniu zażądał rozwodu. Jakiś czas później, Ula zawitała na zebraniu zarządu. Co prawda była na macierzyńskim i nie musiała tam być, ale każdy powód aby ściągnąć ją do firmy i znów zobaczyć, był dobry. Na jej palcu nie zauważył obrączki. - Ula. – Zatrzymał ją. Podszedł do niej. – Porozmawiajmy, proszę. – Widziała w jego oczach prośbę. Gdy weszli do gabinetu zapytał. – Rozwiodłaś się? - Czekam na rozprawę. – Odpowiedziała zgodnie z prawdą. Zamyśliła się. – Nie podałam danych ojca dziecka. – Spojrzał na nią pytająco. – Jeśli chcesz, możesz uznać naszego syna. – Uśmiechnął się. Chyba po raz pierwszy widziała jego uśmiech. Dałaby się za niego pokroić. - Z pewnością go uznam. – Zapewnił. – Jak ma na imię? - Modest. – Uśmiechnęli się. - Modest Dobrzański. – Powtórzył i zamyślił się na chwilę. Spojrzał w jej oczy. – Na tobie też mi zależy. – Uśmiechnęła się i subtelnie musnęła jego usta. Życie rozdało talię nowych kart. Rozpoczęła się nowa gra. Ich wspólna gra. "Odcienie szarości" część 2 W OPOWIADANIU MOGĄ POJAWIĆ SIĘ TREŚCI DLA DOROSŁYCH. ALKOHOL, SEKS, NARKOTYKI, WULGARYZMY, PRZEMOC Wszedł do restauracji, godzinę przed zamknięciem. Wiedział, że spotka tam Ulę. Dzisiejszego dnia, znów nie mógł się skupić na pracy. Cały dzień rozmyślał o ponownym spotkaniu z uroczą kelnerką. W duchu dziękował kelnerowi, że poinformował go, kiedy będzie miał sposobność ją spotkać. Zajął miejsce, to samo, co poprzednio. Po chwili z kuchni wyszła ona. Uśmiechnął się na jej widok, ona również go zobaczyła i odwzajemniła uśmiech. - Dobry wieczór. – Przywitała się, podszedłszy do jego stolika. – Zechciałby pan, złożyć zamówienie? - Miło znów panią widzieć. – Uśmiechnął się uroczo. – Poproszę Latte z mlekiem. - Zaraz podam. – Odwróciła się na pięcie i podeszła do baristy, aby złożyć u niego zamówienie na kawę. Czekając, aż aromatyczny napój się zaparzy, mężczyzna rozpoczął rozmowę. - Ten facet, który właśnie pożera cię wzrokiem, był tu rano i wypytywał o ciebie. – Odwróciła się delikatnie i napotkała przeszywające spojrzenie Dobrzańskiego. - Ciekawe czego chce? – Zapytała. - Umówić się z tobą. – Roześmiał się z jej naiwnego pytania. – Jesteś piękną kobietą i nie dziwię się, że tak bardzo zależy mu, na randce z tobą. – Popukała się w czoło i zabrawszy kawę, ruszyła w kierunku swojego klienta. - Proszę. – Postawiła przed nim wysoką szklankę. – Czy życzy pan sobie czegoś jeszcze? - Nie dziękuję. – Odparł, bacznie obserwując jej każdy ruch. Gdy tak na nią patrzył, czuła się niezręcznie. Chwilę przed zamknięciem, wyszedł z restauracji i stanął naprzeciwko wyjścia, opierając się nonszalancko o samochód. Kilka minut później, wyszła z restauracji i ku jej zaskoczeniu, znów go spotkała. - Czekałem na panią. – Przyznał szczerze. – Pomyślałem sobie, że nie powinna się pani włóczyć po nocy, sama. Jest niebezpiecznie. – Uśmiechnęła się, bardzo jej pochlebiało zainteresowanie, tego nieprzeciętnego mężczyzny, ale… - Podwiozę panią do domu. – Zaproponował. - Chyba nie powinnam. – Powiedziała z nietęgą miną. – Nie znam pana. - Marek jestem. – Przedstawił się. – Proszę się zgodzić. Nie zrobię pani krzywdy. – Zapewnił. Spojrzała na niego krytycznie. Musiała przyznać, że nie wyglądał na kryminalistę. - No, dobrze. – Zajęła miejsce pasażera. - To gdzie panią zawieść? – Zapytał, wyjeżdżając z parkingu. - Mieszkam na Piotra Skargi. – Odpowiedziała cicho. - Byłem dzisiaj rano u pani w pracy, ale nie zastałem pani. – Zaczął rozmowę. - Tak, wiem. Kolega mi coś wspominał. Pracuję tylko popołudniami, bo rano jestem na uczelni. – Wyjaśniła. - A co pani studiuje? – Zainteresował się. - Ekonomię na SGH oraz psychologię biznesu na UW. Niedługo będę bronić pracę magisterską. Proszę mówić mi po imieniu, Ula. - Dobrze, ja proszę o to samo. Ambitna z ciebie kobieta. – Powiedział z uznaniem. – Czy możesz mi podać swój numer telefonu? Nie ukrywam, że bardzo mi się podobasz i mam nadzieję na następne spotkanie. – Roześmiała się. Bez słowa, wyjęła notatnik z torby, nakreśliła starannie dziewięć cyfr i podała mu . Spojrzał na nią z wdzięcznością. Siedziała właśnie na wykładzie, gdy dostała SMS ‘a. – Teatr, dziś wieczorem? M. – Nie miała zapisanego, tego numeru, ale po inicjale domyśliła się, że dostała go od tego Marka z restauracji. Dziś miała wolne, co prawda powinna się uczyć, ale stwierdziła, że zrobi sobie wolne. – Jasne, gdzie i kiedy?’. Na odpowiedź nie musiała długo czekać. – O osiemnastej przyjadę po ciebie. Już nie mogę się doczekać… - Uśmiechnęła się i odpisała. – Dobrze, ja też :) Punktualnie, zaparkował po jej blokiem. Gdy wyszła z klatki, ubrana w koktajlową sukienkę w kolorze butelkowej zieleni, omiótł ją zachwyconym spojrzeniem. Zdziwił trochę ją, jego wybór. Poszli na sztukę szekspirowską – Romeo i Julia. Na pierwszy rzut oka, nie wyglądał na romantyka, ale pierwsze wrażenie okazało się bardzo mylne. Po spektaklu zaproponował jej lampkę wina, w jednej z pobliskich winiarni. Siedzieli przy trunku i dyskutowali o sztuce, którą niedawno zobaczyli. Była bardzo pozytywnie zaskoczona, że rozumieją się prawie bez słów. Marek był pierwszym mężczyzną, który nie patrzył się jej w dekolt, ale słuchał jej uważnie, patrząc głęboko w oczy. Po miło spędzonym wieczorze odwiózł ją do domu. Stali właśnie przed wejściem do budynku. - Bardzo ci dziękuję, za ten wspaniały wieczór. Dawno się tak nie bawiłam. – Uśmiechnęła się. - Ja również. Może to kiedyś powtórzymy? – Zapytał z nadzieją. - Z przyjemnością. – Odparła. – Dobranoc Marek. - Dobranoc. – Nachylił się i musnął delikatnie jej policzek. Speszona odwróciła się i szybkim krokiem ruszyła do mieszkania. Nie widziała się z nim już od dwóch tygodni. Miała dużo nauki przed obroną. To nie był jednak, jedyny powód. Bała się tej znajomości. Nie wiedziała dokąd prowadzi i co z niej wyniknie. Marek bardzo jej się podobał. Był bardzo przystojny, męski, a zarazem inteligentny. Przy nim nie miała wrażenia, że mówi do ściany. Chwyciła torbę i wybiegła z mieszkania. Poczuła silną potrzebę spotkania się z rodziną. Bardzo za nią tęskniła. Po godzinie jazdy, wysiadła, z zatłoczonego autobusu, w Rysiowie. Wolnym krokiem ruszyła w kierunku cmentarza. Przy wejściu, kupiła duże znicze i chryzantemy. Po wyczyszczeniu nagrobka, ustawiła na nim, kwiaty oraz podpaliła knot od wkładów. - Witajcie. – Rozpoczęła swój monolog. – Dawno mnie tu nie było. Miałam dużo pracy i nauki. Niedługo kończę studia. Mam nadzieję, że uda mi się pomyślnie zdać egzaminy i znaleźć dobrą pracę. Bardzo za wami tęsknie. – Po jej policzku spłynęła samotna łza. – Dlaczego zostawiliście mnie samą? – Pytała. - Tak bardzo mi was brakuje. Brakuje mi naszych, wieczornych rozmów, mamo. Ty zawsze mnie rozumiałaś i potrafiłaś rozwiązać każdy problem, znaleźć wyjście z każdej, patowej sytuacji. Tak bardzo chciałabym wypłakać ci się w ramię. Dlaczego Bóg mi was zabrał? - Teraz, płakała rozpaczliwie. – Za tobą również tęsknie, tatusiu. Byłeś mi bardzo bliski. Nigdy nie zapomnę naszych wycieczek rowerowych po lesie, ani tego jak zabrałeś mnie na ryby. Nudziłam się potwornie. Nawet nie wiesz ile bym oddała, aby znów pójść z tobą nad ten przeklęty staw. – Roześmiała się przez łzy. – Pamiętasz tatko, jak ukryłeś mnie w garażu przed mamą, gdy wróciłam z imprezy u koleżanki kompletnie pijana. Miała wtedy piętnaście lat, ale pamiętam to, jakby to było wczoraj. Popełniłam wiele błędów w życiu, za które płacę do dziś. Nie mogę sobie z tym poradzić. To mnie przerasta. Poznałam bardzo przystojnego i inteligentnego mężczyznę. – Zwierzyła się. – Ma na imię Marek. Jest brunetem i ma piękne, szare oczy. Poznałam go w pracy. Byliśmy razem w teatrze, świetnie się bawiłam. Wszystko jest pięknie, tylko ja czuję w sobie wewnętrzną blokadę. – Spojrzała na zegarek. – Opowiem wam o nim więcej, gdy przyjadę następnym razem. Późno już. – Podniosła się z ławki. – Miejcie mnie w swojej opiece. Do widzenia mamo, tato i Jasiu. – Otarłszy łzy, wyszła z cmentarza. Za nieco ponad kwadrans miała autobus powrotny do Warszawy. Postanowiła iść na przystanek nieco okrężną drogą. Jej trasa prowadziła obok domu, w którym niegdyś mieszkała. Przystanęła obok niego i ze łzami w oczach, przypominała sobie wszystkie szczęśliwe chwile, które w nim spędziła. Nagle drzwi od domu otworzyły się i zobaczyła wybiegającą z budynku, dwójkę dzieci. Chłopca i dziewczynkę. Mięli około pięciu, sześciu lat. Wyobraziła sobie, jak ona wychodzi pobawić się z młodszym bratem na podwórzu. Znów na jej polikach, pojawiła się niepożądana, słona ciecz. Nie chcąc katować się tym widokiem, szybkim krokiem ruszyła w kierunku przystanku. Zastanawiała się, po co, tam w ogóle przyszła? Wszedł do gabinetu swojego przyjaciela, usiadł na fotelu. Wystarczyło jedno spojrzenie prezesa i już wiedział, jak Olszański spędził noc. - Znów byłeś w klubie. – Powiedział poirytowany. Ten ton trochę zdziwił Sebastiana, mimo, że Marek był przeciwny takim eskapadom, nigdy go za to nie piętnował. – Wyobraź sobie, że masz córkę. – Mówił dalej, nie czekając na potwierdzenie. – Czy chciałbyś, aby na swojej drodze, spotkała takiego faceta jak ty? Który ją wykorzysta, przeleci i zostawi samą? – Mówił podniesionym głosem. – Zastanów się nad tym. – Sebastian nigdy o tym nie myślał, w ten sposób. - Dobrze, przemyślę. – Po chwili, zapytał. – Stało się coś? - Poznałem czarującą kobietę. – Zaczął. – Spotkaliśmy się raz. Po spotkaniu zapytałam się, czy to powtórzymy, była zainteresowana. – Podrapał się nerwowo po głowie. – Od tego wieczoru, chyba mnie unika. – Wyjaśnił. – Cały czas wymiguje się nauką przed obroną pracy magisterskiej. - Marek, może naprawdę ma dużo nauki. – Próbował wytłumaczyć ją dyrektor HR ‘ u. - Przez dwa tygodnie, nie znalazła dla mnie, nawet chwili? – Zapytał ironicznie. - Aaa, to aż dwa tygodnie. To, może sobie odpu… - Nie dokończył, widząc mordercze spojrzenie przyjaciela. – Zastanawiał się chwilę, co mu doradzić. – Wiesz gdzie mieszka? – Marek przytaknął ruchem głowy. – To rusz dupę i jedź do niej. - A jak pomyśli, że ją osaczam? – Zapytał. - Jedź! - Odparł stanowczo. Marek bez słowa podniósł się z zajmowanego miejsca i ruszył do drzwi. "Dwa serca, jedna miłość" część 4 Wszystko działo się w zwolnionym tempie. Tępo i ospale patrzył na całą tę sytuację. Tak cholernie się bał o nią. Miał ją odzyskać, a nie ponownie tracić. Tym razem bezpowrotnie. Tego się najbardziej obawiał. Widział jak rozpędzony samochód wjeżdża w jego ukochaną i nic nie mógł z tym zrobić. Mało tego, on nawet nie potrafił się ruszyć z miejsca. Stał jak wryty obserwując co się dzieje za oknem na ulicy. Bał się o nią. Była dla niego całym światem. Zobaczył tylko na moment jej twarz. Na ułamek sekundy odwróciła się i popatrzyła na samochód. Dostrzegł na jej pięknej twarzy strach i przerażenie. To dało mu kopa do działania. Niczym z procy wystrzelił na korytarz. Skierował się na klatkę schodową, nie chciał tracić cennego czasu na czekanie na windę. Kiedy biegł do ukochanej przelatywały w jego głowie myśli. Niczym kalejdoskop mieszały się wspomnienia o ich dobrych, ale odległych chwilach. W końcu wybiegł na ulicę. Jakiś przechodzień zdążył zadzwonić po pogotowie. Nie wiedział ile czasu to wszystko trwa. Zgubił rachubę czasu. Myślał, że biegł całe wieki. Było to dla niego męczarnią. Dotykał jej twarzy i głaskał jej włosy. W końcu mógł to bezkarnie robić. Cieszył się z tej bliskości, ale nie w tych okolicznościach! Napawał się dotykiem i jej zapachem. Mówił do niej, wołał tak jakby spała, a on chce ją obudzić. Na darmo! Nawet nie poruszyła powiekami. Leżała w kałuży krwi i nie ruszała się. Wkrótce przyjechała karetka. –Ratujcie mi ją!- krzyczał. Szybko ktoś go zaczepił i zaprowadził do samochodu. Była to policja. – Jak się pan nazywa?- nie odpowiadał. – Zna ją pan?- usłyszał Tak to moja ukochana, ratujcie ją- krzyczał powtarzając jak mantrę. Patrzył niemrawo co dzieje się z Ulą. Podszedł do niego lekarz. – Przykro mi, nie I ty mi to człowieku tak spokojnie mówisz?- wrzeszczał jak porażony- Moja ukochana nie żyje, a ty nic? Jak ją tak kocham- dodał ciszej. – Moja Ula, Ulianka- szeptał, ale ta myśl nie dochodziła do Ulka, nieee…..- krzyczał na całą Warszawę, a po jego policzkach popłynęły łzy. Obudził się cały spocony. Był zdezorientowany. Rozejrzał się po pokoju. Znajdował się w swoim łóżku, w swoim mieszkaniu. Bolało go gardło. Pewnie musiał krzyczeć przez sen. Poczuł suchość w ustach i sięgnął po szklankę wody. Wypił jednym duszkiem. – Spokojnie. To był tylko sen. Ona opanowanie tę Cudem samochód ominął ją i teraz śpi spokojnie w łóżku- powtarzał sobie. W końcu zmęczony poszedł spać. Wiedział, że nic złego się nie dzieje. W tym czasie w Rysiowie, Ula przetrawiała dzisiejsze wydarzenia. Przypomniała sobie minę Marka jak wybiegał do niej. Był w szoku, a z jego twarzy można było wyczytać przerażenie. Może mnie naprawdę kocha? Może naprawdę zależy mu na mnie?- zastanawiała się. – Nie Ulka, tacy jak on się nie zmieniają. On tylko odezwała się zraniona dusza. Rankiem obudziła się całkowicie wypoczęta. Po jej wieczornych myślach nie zostało żadnego śladu. Zebrała się szybko do pracy, zostawiając tym razem Agatkę z Jaśkiem. Ojciec miał badania kontrolne i wybierał się z nią do Warszawy. Jasiek studiował już zarządzanie zasobami ludzkimi. Chciał pracować w wielkich korporacjach w kadrach. Odpuścił sobie modeling i zajął się studiami. Załatwił sobie także staż w jednej z warszawskich firm. Pracował jako asystent dyrektora do spraw personalnych w wydawnictwie „Delta”. Ula nie raz chciała go zatrudnić w F&D, ale wymigiwał się tym, że będą ją oskarżali o nepotyzm. Dzisiaj miało odbyć się kolejne co miesięczne zebranie zarządu. Zarządał tego Krzysztof tłumacząc się tym, że chce dokładnie wiedzieć jak firma prosperuje. Kiedy Ula przejęła stanowisko prezesa i wprowadzała w życie swoje plany, firma odzyskiwała powoli stabilność. W Sali konferencyjnej czekali już Helena z Krzysztofem i Adam. Marek chciał jeszcze spotkać się z Ulą przed zebraniem, dlatego oczekiwał na nią w recepcji. Non stop patrzył się na windę i za każdym razem kiedy drzwi otwierały się wstawał z nadzieją. W końcu pojawiła się Ula. Była zabiegana. Od razu widział, że bardzo się spieszy i jest rozdrażniona. - Ula- zawołał, kiedy w pośpiechu nawet go nie zauważyła. - O, cześć Marek- przywitała się nieśmiałym uśmiechem. - Ula, jak się czujesz? No wiesz po wczorajszym. - Dobrze, już nawet o tym zapomniałam. Najadłam się tylko strachu i trochę stresu. - No to dobrze. A dlaczego jesteś taka podenerwowana? - Chyba znasz mnie jak mało kto- uśmiechnęła się szerzej- Po prostu nie lubię się spóźniać. - Nie tylko ty się spóźniasz- ukazał swoje dołeczki. Rozmawiali już od trzydziestu minut. Krzysztof był wniebowzięty. Ula powoli ale skutecznie stawiała firmę na nogi. Był bardzo jej wdzięczny, tym bardziej, że znał sytuację z Markiem. Dowiedział się niedługo po wypadzie do SPA. Popatrzył na swojego syna. Jego wzrok cały czas utkwiony był w panią prezes. Wyobraził sobie pannę Cieplak w roli jego synowej w ramionach Marka. Uśmiechnął się do swoich myśli. Czekał cierpliwie dając siłę Markowi w walce o odzyskanie jej. Wiedział, że Marek żałuje tego co zrobił i wierzył mu jak bardzo ją kocha. Jego myśli przerwał huk na korytarzu. Po chwili otworzyły się drzwi konferencyjnej, a w nich stanął Jasiek z dzieckiem na rękach. - Ula- od razu skierował się do siostry, jednak szybko się zreflektował- Dzień dobry- powitał się ze wszystkimi. Kiwneli głową zdezorientowani. Jasiek dostrzegając Marka spuścił wzrok. Nie wiedział co zrobić. Stał jak słup. W końcu otrząsnął się. - Ula mamy problem. Zdzwonili z pracy i muszę jak najszybciej tam pojechać. Z racji, że tata jeszcze nie wrócił nie mam z kim zostawić Agi. Kurczę tak bardzo cię tłumaczył się. - Dobra, jakoś sobie poradzę- odrzekła znudzona. - Mamusiu…- powiedziała Agatka wyciągając ręce do Uli. - Mamusiu?- powtórzył Marek nie wierząc w słowa małej dziewczynki. "Odcienie szarości" część 1 W OPOWIADANIU MOGĄ POJAWIĆ SIĘ TREŚCI DLA DOROSŁYCH. ALKOHOL, SEKS, NARKOTYKI, WULGARYZMY, PRZEMOC Dwudziestodziewięcioletni mężczyzna szedł wolnym krokiem do luksusowej kawiarni nieopodal jego firmy. Miał mieć tam spotkanie z kontrahentem. Nie był to arcyważny deal. Mógł on przynieść mu niewielkie oszczędności. Ale mimo wszystko, postanowił pochylić się nad tą sprawą. Podobno, „niewykorzystane okazje, lubią się mścić”. Wszedł do Książęcej i zajął miejsce przy oknie, skąd miał doskonały widok na całą salę. Był kilka minut przed czasem, wyciągnął z kieszeni smartPhone ‘a i zaczął przeglądać najnowsze notowania giełdowe, gdy przy stoliku zmaterializowała się kelnerka. - Dzień dobry, czy mogę przyjąć już zamówienie? – Usłyszał delikatny, piękny głos kobiety. Podniósł na nią wzrok i zobaczył jej lazurowe oczy. - Yyy – Był zaskoczony, pierwszy raz kobieta, tak na niego zadziałała. - A co pani poleca? – Zapytał, gdy odzyskał jasność myślenia, nie chciał, aby odeszła zbyt szybko, chciał nacieszyć oko. - Pierś z kaczki z sosem malinowym lub awokado nadziewane owocami morza. – Zaproponowała. - Poproszę tę pierś. – Uśmiechnął się do niej, a na jego policzkach wykwitły urocze dołeczki, odwzajemniła uśmiech. - Coś jeszcze? Może coś do picia? - Wodę mineralną poproszę. – Odpowiedział. - Zaraz przyniosę zamówienie. – Odpowiedziała i szybko zniknęła w kuchni. Po chwili do restauracji weszła urocza blondynka i podeszła do jego stolika. - Dzień dobry, panie Dobrzański. - Przywitała się z uśmiechem na ustach i zajęła miejsce naprzeciw niego. – Złożył już pan zamówienie? - Dzień dobry. – Odpowiedział. – Przepraszam, że na panią nie zaczekałem. – Zrobił zbolałą minę. – Ale byłem bardzo głodny, nic dzisiaj nie jadłem. – Skłamał, tuż przed wyjściem na ten służbowy lunch, zjadł z Sebastianem. Jedzenie zamówił tylko dlatego, aby zatrzymać choć na chwilę, tę uroczą kelnerkę. - Nic nie szkodzi. – Machnęła ręką. Pożerała go wzrokiem. Przy stoliku pojawiła się ta sama kobieta, która przyjmowała zamówienie Dobrzańskiego, postawiła przed nim talerz i zwróciła się do jego towarzyszki. - Zechciałby pani złożyć zamówienie? – Kobieta obrzuciła ją niechętnym spojrzeniem, gdy Marek obserwował ją z wyraźnym zachwytem. - Poproszę polędwiczki wołowe w sosie kurkowym. – Odpowiedziała z wyższością i z łaską oddając jej kartę dań. Nie spodobało się to zachowanie Markowi. Niezauważalnie westchnął i z dezaprobatą pokręcił głową. Przez całe spotkanie, wodził wzrokiem za przepiękną kelnerka, która podrażniła jego zmysły. Nie mógł się skupić na swojej towarzyszce, choć bardzo chciał, jego wzrok, bezwarunkowo, wędrował na tę kobietę z obsługi. Gdy lunch dobiegł końca poprosił o czas na przemyślenie propozycji. Gdyby ktoś zapytał go, o czym mówiła blondynka, za nic nie potrafiłby mu odpowiedzieć. Wziął od kontrahentki dokumenty, tłumacząc, że musi jeszcze raz sprawdzić wszystko na spokojnie. Wychodząc z restauracji, rzucił ostatnie, tęskne spojrzenie obsługującej go brunetce. - A może miałby pan ochotę kontynuować nasze negocjacje w bardziej ustronnym miejscu? – Zapytała utleniana blond przed lokalem. Spojrzał na nią z nietęgą miną. - Raczej nie jestem zainteresowany. – Odpowiedział stanowczo. Doskonale zdawał sobie sprawę, że łączenie biznesu i romansu, to na pewno nie jest dobry pomysł. Poza tym, nie kręciły go takie przygody. Był romantykiem. - Niech się pan nie kryguje. – Nie zrażona jego odmową, ciągnęła dalej. Podszedłszy do niego, złapała go za krawat i zaczęła się nim bawić. Wyrwał jej go z dłoni i cofnął się. - Nasza rozmowa, nie ma sensu. – Wyciągnął w jej kierunku dokumenty, które od niej otrzymał. – Nie jestem zainteresowany, ani kontraktem z pańską firmą, ani bliższymi relacjami z panią. – Odpowiedział oficjalnie. Jej mina wyrażała zdumienie, nie spodziewała się takie reakcji. Prezes Dobrzański, był bardzo przystojny i najzwyczajniej w świecie, zamarzył jej się przelotny romans. Mimo obrączki na jej palcu, miała nadzieję na przeżycie kilku namiętnych chwil w ramionach tego nieprzeciętnego bruneta. – Do widzenia. – Nie czekając na jej reakcję, odwrócił się na pięcie i ruszył w kierunku siedziby swojej firmy. Był tak zamyślony, że nawet nie usłyszał pukania do drzwi. Siedział w swoim gabinecie i nie mógł wyrzucić z głowy, obrazu przecudnej kelnerki. Gdy tylko próbował zabrać się za pracę, przed oczami ukazywała mu się jej sylwetka. - Wszystko w porządku? – Zapytał Olszański, gdy po wejściu do gabinetu swojego przyjaciela i przełożonego, nie zauważył u niego żadnej reakcji. - Co? – Zapytał wyrwany z letargu Marek, spojrzawszy na niego nieprzytomnym wzrokiem. - Pytam czy wszystko w porządku? – Od kilku minut nie odezwałeś się ani słowem. – Zauważył. - Tak, tak, wszystko w porządku. – Odpowiedział mało przekonywająco. – Chciałeś coś? – Z trudem skupił swoją uwagę na przyjacielu. - Jak poszło spotkanie? – Zapytał. - Nic z tego nie będzie. – Przetarł dłonią twarz. – Ich oferta jest do kitu. – Skłamał, bo nawet nie znał ich oferty. – A ta kobieta proponowała mi negocjacje w ustronnym miejscu. – Spojrzał sugestywnie na Sebastiana, który roześmiał się z jego miny. - Stary, trzeba było korzystać. – Odpowiedział, wciąż się śmiejąc. - Seba, daj spokój. Doskonale wiesz, że nienawidzę takich nachalnych kobiet. - Ale ty staromodny jesteś. – Pokiwał głową z dezaprobatą. Podniósł się z sofy i stojąc przy drzwiach zapytał jeszcze. – A może wyskoczymy dzisiaj do klubu? - Prezes spojrzał na niego zezem i wysyczał przez zaciśnięte zęby. – Seba! Dobrze wiesz, że to mnie nie kręci. - Podniósł ręce w poddańczym geście. – Nie denerwuj się tak, tylko żartowałem. Sebastian Olszański wyznawał inne poglądy niż jego szef. Uwielbiał beztroską zabawę, morze alkoholu i upojny seks z przypadkowymi dziewczynami w hotelowym pokoju. Zaś Dobrzański, nie chciał tracić życia na przelotne znajomości. Mimo kilku nieudanych związków, uparcie wierzył, że uda mu się znaleźć kobietę z którą spędzi resztę życia. - Cześć Seba. – Przywitał się Junior Dobrzański, wchodząc następnego dnia, rano, do jego gabinetu. - Cześć. – Odpowiedział skacowany. - A, ty znów byłeś w klubie. – Pokręcił głową ze śmiechem. – Znudzi ci się to kiedyś? - Stary, tam jest wszystko, czego potrzebuje do życia. – Marek popatrzyła na niego jak na idiotę. - Mhmm, twój życiodajny napój sprawia, że dziś ledwo żyjesz. Ale skoro to nazywasz sensem życia, to ja się nie wtrącam. – Podrapał się po czole. – A ja to tak właściwie w innej sprawie. Masz ochotę na śniadanie albo kawę? - Jasne. Idziemy do bufetu? – Podniósł się z krzesła. - Nie, do Książęcej. – Uśmiechnął się błogo. Siedzieli nad smolistym napojem. Olszański przyglądał mu się w milczeniu. - Co ty się tak rozglądasz? – Zapytał. – Odkąd tu przyszliśmy, nie odezwałeś się ani słowem, tylko gapisz się nie wiadomo na co. - Sorry na chwilę. – Nie skomentował zarzutu przyjaciela, tylko wstał od stolika i podszedł do jednego z kelnerów. - Dzień dobry. Szukam takiej dziewczyny, pracuje u was jako kelnerka. Wysoka brunetka o pięknych, niebieskich oczach. Obsługiwała mnie wczoraj, około godziny siedemnastej. - Kelner się uśmiechną i odpowiedział. - Dzień dobry, pewnie ma pan na myśli Ulę. Zaraz sprawdzę czy wczoraj pracowała. Proszę chwilę poczekać. – Wyszedł do kuchni, aby sprawdzić grafik. - Ula? Urszula, piękne imię. – Pomyślał. - Tak, pewnie ma pan na myśli Ulę, pracowała tu wczoraj. - Bardzo panu dziękuję za informację, a czy mógłbym prosić jej numer telefonu? – Zapytał z nadzieją. - Niestety. – Odpowiedział. – Dzisiaj też będzie tu popołudniu. - Dodał. Twarz Dobrzańskiego natychmiast pojaśniała. - Bardzo panu dziękuję, do widzenia. – Dał kelnerowi napiwek i wrócił do stolika. - Chodź, wracamy do firmy. – Rzucił do Sebastiana, ściągnął z oparcia krzesła marynarkę i założył ją. Zostawił pieniądze za kawę na stoliku i wyszli. "Jak śmiesz?" część 15 W OPOWIADANIU MOGĄ POJAWIĆ SIĘ TREŚCI DLA DOROSŁYCH. ALKOHOL, SEKS, NARKOTYKI, WULGARYZMY, PRZEMOC - Co raz bardziej wydaje mi się, że Helena specjalnie wysłała mnie tutaj. – Mówił Krzysztof do Marka i Uli, gdy siedzieli wieczorem przy stole po uśpieniu Rogera. Te wieczorne konwersacje stały się ich małą tradycją. Po całym dniu, gdy mięli w końcu wolną chwilę, siadali do stołu i rozmawiali. Uwielbiali te momenty. - Też tak mi się wydaje, tato. – Westchnął Marek. – Teraz, gdy cię nie ma, Aleks może robić, co mu się żywnie podoba. Twoja żona, - odkąd Dobrzańska wyrzekła się swojego syna, nie nazwał ją matką – nie zna się w ogóle, ani na finansach, ani na prowadzeniu biznesu. – Zaśmiał się złośliwie. – Ale ona byłaby chora, gdy się nie wtrąciła. Zobaczymy jak na tym wyjdzie. – Rzekł proroczo. – Pewnie niedługo FD zbankrutuje. – Ojciec spojrzał smutno na syna. - To bardzo prawdopodobne Marek, choć bardzo bym tego nie chciał. Najgorsze jest to, że nie mogę nic zrobić. – Rozłożył bezradnie ręce. – Mówię jedno, a oni i tak robią po swojemu. Nie ma szans na odwołanie Aleksa, bo Helena, Paulina i Aleks będą przeciwni. - Nie martw się tato. – Powiedziała Ula, kładąc swoją dłoń na Krzysztofa. – Nie pozwolimy, aby Febo & Dobrzański zniknęło z rynku. - Dobre z ciebie dziecko. – Spojrzał na nią z wdzięcznością. – Ale jak chcesz to zrobić? – Dopytywał. - Obawiam się, że możliwe to będzie, dopiero gdy firma upadnie, albo w bardzo złej sytuacji. W tedy będziemy mogli wykupić ją. Późnym wieczorem weszli do swojej sypialni. Mimo zmęczenia pragnął swojej żony. Podłączała właśnie telefon do ładowania. Podszedł do niej od tyłu, złapał ją za biodra, nachylił się, przywierając do niej całym ciałem i delikatnie musnął kark żony. Odwróciwszy ją do siebie, zaatakował jej wargi. - Wspólny prysznic? – Wyszeptał jej w usta. Popatrzyła w jego ciemne od pożądania oczy i uśmiechnęła się. Nie potrafiła mu odmówić. - Z tobą zawsze. – Szepnęła mu do ucha, mierzwiąc jego gęste włosy, na wysokości potylicy. Chwycił jej dłoń i pociągnął w stronę ich, prywatnej łazienki. Zdejmował z niej kolejne ubrania, nie żałując jej ciału pocałunków. Nie wróciła jeszcze do dawnej figury po ciąży, ale dla niego była i tak idealna, bo tylko jego. Gdy była już nago, również pieszcząc jego ciało, pozbawiła go wszystkich części garderoby. Odkręciła kurek i wciągnęła go do kabiny. Chwycił buteleczkę z żelem pod prysznic z jedwabiu i z szelmowskim uśmiechem zapytał. - Może umyć pani plecy, pani Dobrzańska? – Bez słowa odwróciła się do niego plecami. Namydliwszy jej plecy, zaczął namydlać resztę ciała. Szczególną uwagę poświęcił piersiom. Ula również chwyciła buteleczkę z żelem pod prysznic dla mężczyzn i wmasowała oleistą ciecz w ciało jej męża. Spłukał z nich pianę, owinął sobie ręcznik na biodrach i okrywszy Ulę, porwał ją na ręce. Delikatnie ułożył ją na łóżku. Wycierał jej ciało z kropelek wody, całując przy tym każdy zakamarek. Wiła się pod nim, nie mogąc wytrzymać już, tych tortur. Błagała, aby połączył ich w jedno ciało. Zanurzywszy się w niej, delektował się jej ciepłem i mruczał jej do ucha z zadowolenia. Jej połóg, był dla niego nie do wytrzymania. Pragnął jej, ale musiał hamować swoje zapędy, bo wiedział, że mógłby zrobić jej krzywdę. Przedłużał taniec ich ciał, jak tylko się dało. W pewnym momencie, przestał panować nad swoim ciałem i zaczęli pędzić na oślep, ku spełnieniu. Ich ciała ogarnęła niebiańska rozkosz. Zmęczony, przygniótł ją, ciężarem swojego ciała. Zasnęli wtuleni w siebie. - Szkoda tato, że musisz już wracać. – Powiedział zasmucony Marek. - Nie martw się synku, będę do was dzwonił, albo niedługo przyjadę. – Zapewniał gorliwie senior Dobrzański. - Helena nie może się dowiedzieć, że mamy ze sobą kontakt. – Przypomniał mu Marek. – Daj nam znać, gdyby firma była w opłakanym stanie, wtedy my ją wykupimy. – Usłyszeli wezwanie dla pasażerów, lecących do Warszawy. – Trzymaj się tato. – Wpadł w ramiona ojca. - Do zobaczenia Marek. – Niechętnie wypuścił go z ramion i poszedł w kierunku bramek na odprawę. Wróciwszy do domu, zaczął szukać żony i syna. Zastał ich w sypialni. Spali. Cichutko, na palcach, położył się za ukochaną, przytulił się do jej pleców i również usnął. - Jak mogliście doprowadzić firmę do takiego stanu? – Grzmiał Krzysztof podczas zebrania zarządu. – Jesteś najgorszym i z pewnością ostatnim prezesem tej firmy. – Był wściekły. - Krzysztof, to wszystko wina Marka. – Bronił się Włoch. - Ciekawe, co on ma z tym wspólnego? – Wtrącił się Senior. – Może urok, albo jakąś klątwę rzucił? - Zakpił. - Przez jego nierozważne decyzje i niekorzystne kontrakty straciliśmy duże pieniądze. – Tonący brzytwy się chwyta. - Przestań pieprzyć te głupoty, bo aż mi się słabo robi, jak cię słucham. – Wyciągnął z teczki jakiś plik dokumentów i rzucił na stół. – To jest audyt wykonany przez niezależną firmę, zaraz po odejściu Marka. – Wyjaśnił. – Wtedy firma, mimo kryzysu, odnotowywała wzrost. Mój syn, - powiedział dobitnie – był najlepszym prezesem, który potrafił sobie poradzić z kryzysem i z twoimi intrygami. – Aleks spojrzał na niego zaskoczony. – Myślałeś, że nie wiem o tych wszystkich świniach, które mu podkładałeś? - Dobrze, już uspokój się. – Wtrąciła się Helena. – Może jeszcze pieśni o nim będziemy śpiewać? – Zapytała z pogardą. - Zamilcz! – Wrzasnął. – W ogóle nie znasz się na prowadzeniu firmy i jej finansach, ale jak zwykle masz najwięcej do powiedzenia. – Na chwilę zapadła niezręczna cisza, Krzysztof udawał, że zastanawiał się co zrobić w tej sytuacji. – Niestety, nie pozostaje nam nic innego, jak sprzedać Febo & Dobrzański. Musimy to zrobić, jak najszybciej, bo z każdym dniem, wartość firmy spada. – Stojąc przy drzwiach, odwrócił się i poinformował ich. – Zaraz zajmę się szukaniem potencjalnego kupca. Do widzenia . Uzgodnili telefonicznie z Krzysztofem, że wykupią firmę za dwa miliony euro. W majątek firmy wchodziły dwa magazyny pod Warszawą, biurowiec na Lwowskiej i pięć nowych samochodów służbowych. Gdyby rodzeństwo Febo dowiedziało się, kto chce kupić FD, z pewnością woleliby stracić, niż im je sprzedać, dlatego wykupią dom mody na firmę, a akt notarialny podpisze ich firmowy prawnik. Przygotowali mu odpowiednie dyspozycje i tydzień później, w siedzibie firmy zawitał Matthias Schröder. Wszedł do sali konferencyjnej , w której czekali na niego wszyscy udziałowcy wraz z tłumaczem przysięgłym i notariuszem. Po przywitaniu się, zasiadł na wskazanym miejscu. - Nazywam się Matthias Schröder i jestem przedstawicielem firmy Deutsch Körperschaft Courier. Przyjechałem, aby wykupić państwa firmę. – Przypomniał. – Rozumiem, że jesteście Państwo zdecydowani? – Upewnił się. - Tak, jesteśmy. – Przytaknęli wszyscy zgodnie. - Nie przedłużając, mógłby pan rozdać dokumenty? – Zwrócił się do notariusza, Krzysztof. Przeczytawszy dokładnie, złożył zamaszysty podpis, a następnie podał notariuszowi akt notarialny wraz z dyspozycją. Miał szczęście, że nikt z członków zarządu nie chciał zobaczyć tego załącznika. - W ciągu siedmiu dni roboczych, przelejemy na podane w akcie konta, pieniądze. Prosiłbym o obecność wszystkich udziałowców, w przyszły czwartek o godzinie dwunastej, w sali konferencyjnej. Mój szef przejmie wtedy od państwa, wszystkie dokumenty dotyczące nieruchomości i ruchomości. Życzę miłego dnia, do widzenia. – Wstał od stołu i wyszedł z pomieszczenia. - Marek, dlaczego nie chcesz jechać do FD? – Zapytała zdziwiona Ula. - Nie chcę się widzieć z Heleną, Paulina i Aleksem. – Wyjaśnił. - To mnie zbyt wiele kosztuje. Poradzisz sobie z Sebastianem i Matthias ‘em. Nie chciał go zmuszać. Wiedziała, że wciąż cierpi z powodu odrzucenia przez matkę. Nie chciała rozdrapywać starych ran, blizn. Wsiedli do nowego Mercedesa Benz klasy C i ruszyli w stronę stolicy. Jechał z nimi Marek z synem. Gdy oni mięli być na spotkaniu w FD, on chciał iść z synem nakarmić kaczki w parku, niedaleko firmy. Zaparkowali przed głównym wejściem, Junior Dobrzański z potomkiem, wysiadł przecznicę wcześniej, aby nie natknąć się na nikogo z firmy. Przed gmachem, czekał już na nich, ich prawnik. Swe kroki skierowali wprost do sali konferencyjnej. Na ich widok, wszyscy zgromadzeni podnieśli się. Przywitali się ogólnym ‘Guten Tag’. - Co ty tu robisz? – Zapytał Włoch, celując palcem w Sebastiana. - Uspokój się Aleks, zaraz się wszystkiego dowiesz. – Zahamował jego zapędy, Krzysztof. – Sebastian Olszański jest pracownikiem firmy kurierskiej KCde. A ta urocza dama jest współwłaścicielem firmy. – Na chwilę zatrzymał się. – Urszula Dobrzańska. – Przedstawił ją i czekał na reakcję zgromadzonych. - Co? – Wrzasnęła Paulina. – Ja się nie zgadzam! Ja chcę anulować tę umowę! – Darła się jak opętana. - Obawiam się, droga pani, że jest już za późno. – Wtrąciła się Ula. – Mogła pani, podczas podpisywania aktu, zobaczyć upoważnienie. – Upomniała ją. - Krzysztof! – Przyłączyła się do panny Febo, Helena. – Co to ma znaczyć? - Naszą firmę wykupili mój syn wraz, z moją synową. – Oznajmił, kładąc nacisk na słowo ‘mój’. - Ty chyba sobie żartujesz? – Syknęła. Pokręcił przecząco głową. - To jest i tak wysoka cena, za to, co zostało z tej firmy. – Powiedział ze złośliwym uśmiechem. - Paulina, Aleks, wychodzimy! – Zarządziła. Gdy Helena wraz z rodzeństwem Febo opuściła konferencyjną, Dobrzański wręczył swej synowej wszystkie dokumenty. Po chwili, pomieszczenie opuścił również prawnik. Gdy zostali w swoim gronie Ula zwróciła się do teścia. - Tato, chciałabym zaprosić cię, na kolację, w domu mojego ojca. – Uśmiechnął się do niej, podszedłszy do niej, pocałował ją w czoło. - Bardzo chętnie córeczko. „Trzej muszkieterowie” szli właśnie parkiem, gdy nagle Paulina stanęła jak wryta. - Co się stało, Paulinko? – Zapytała Dobrzańska. Febo bez słowa, wskazała im palcem kierunek w którym mięli spojrzeć. Gdy spojrzeli wskazywanym przez nią kierunku, ujrzeli Marka z małym dzieckiem na biodrze. Szli w kierunku budki z lodami. - Jak on mógł? – Wykrztusiła wreszcie zdumiona Febo. - Chodźmy, nie katujmy się jego widokiem. – Stwierdziła jej przybrana matka. – Zapraszam was na obiad. Podczas kolacji w domu Cieplaka, Dobrzański oznajmił, że ma zamiar rozwieść się ze swoją żoną. Ustalili również, że Maciek zostanie dyrektorem generalnym Febo & Dobrzański. Jego zadaniem będzie podniesienie z dna firmy, a później zarządzanie nią. Miał zapewniony zastrzyk gotówki z Berlina. Wspierać go miał Krzysztof Dobrzański. Ula wpadła na pomysł, aby kupić bliźniaka w Warszawie, niedaleko jakiegoś cmentarza. W jednej części zamieszkałby Krzysztof, a w drugiej rodzina Cieplaków. W nagłym wypadku, będą mięli znajomego za ścianą. Stwierdziła też, że przeniesie prochy matki na cmentarz, niedaleko zakupionego domu, aby ojciec mógł bez przeszkód odwiedzać zmarłą żonę. Wszyscy wyrazili swoją aprobatę. Podczas tej kolacji, Marek zaczął również planować ich kościelny ślub…
Romeo i Julia to prawdziwa miłość ponieważ kochali się ponad życie , mimo że ich Rody Capulettich i Montekich były mimo wszystko skłócone. Uświadomili sobie że ich życie bez samych sobie nie ma sensu . Niestety Romeo i Julia nie mogli byc razem , ponieważ nie pozwalały im na to ich Rody .
Dziwne, gdy ktoś miłością nazywa egoizm, prawda? A to często się dziś zdarza. Z cyklu "Jak żyć, by podobać się Bogu" na kanwie KKK 2360-2372 Mówimy „Bóg kocha człowieka”; za świętym Janem powtarzamy „Bóg jest miłością”. Można traktować to jak frazes, ale to naprawdę to coś niesamowitego. No bo to powiedzenie, że Wielki, Nieogarniony Stwórca Wszystkiego bezinteresownie chce dobra i szczęścia swoich stworzeń. Na tym polega przecież miłość, prawda? Co więcej, to powiedzenie też, że chce ich na całą wieczność. Inaczej, gdyby ludzkie istnienie miało kończyć się unicestwieniem, czy można by mówić o miłości? Miłość która godziłaby się na odebranie istnienie komuś, kto raz zaistniał i kto, w przeciwieństwie do nieożywionej materii, był swojego istnienia świadomy, czuł, kochał, zachwycał się pięknem, byłaby jakąś pomyłką, deklaracją bez znaczenia. Nie, jeśli miłość jest prawdziwa, z natury swojej musi trwać wiecznie. Boża miłość do nas polega na tym, że bezinteresownie chce naszego dobra i szczęścia na wieki. Jest nad czym rozmyślać. Jeśli, jak pisałem wcześniej, człowiek stworzony jest na obraz i podobieństwo Boże, to też zdolny jest do autentycznej miłości. A ta, na wzór Boga, polegać musi na bezinteresownym pragnieniu dobra i szczęścia osoby kochanej. I jak nie byłoby wyrazem miłości, gdyby Bóg nas unicestwiał, tak trudno mówić o miłości, która mogłaby się skończyć. Prawdziwa miłość kocha do ostatniego tchnienia i dłużej na wieczność. Bez tego deklaracje „kocham”, „ślubuję miłość” są tylko pustosłowiem. Przez małżeństwo nauczyć kochać Na temat miłości, wierności i uczciwości małżeńskiej można pisać całe traktaty. Tak, wielki to ideał i bardzo śmiały zamysł Boga: przez małżeństwo, przez rodzinę, nauczyć człowieka kochać tak, jak kocha On sam. No bo jeśli dwoje ludzi łączy miłość, to ona też musi być jakoś na obraz i podobieństwo miłości Stwórcy, prawda? W kontekście szóstego przykazania wystarczy jednak poprzestać na najważniejszych konstatacjach. Wynikających właśnie z faktu stworzenia człowieka jako dwóch płci, z faktu pchnięcia dwoje ludzi do miłości w związku, który nazywamy małżeństwem; związku, w którym miłość, stając się płodna, uczestniczy w Bożym dziele stwarzania. Trzeba przypomnieć, że w nauczaniu Kościoła kontemplującego prawdę o stworzeniu płciowość nie jest tylko kwestią biologii. Jest czymś, co dotyka samej ludzkiej istoty (Katechizm Kościoła Katolickiego 2361); zawsze jest się człowiekiem-kobietą i człowiekiem-mężczyzną. Postrzega się ją przy tym jako podporządkowaną miłości; intymność małżonków ma stawać się znakiem i rękojmią komunii duchowej (KKK 2360). Mówiąc jeszcze inaczej: „Urzeczywistnia się ona (płciowość) w sposób prawdziwie ludzki tylko wtedy, gdy stanowi integralną część miłości, którą mężczyzna i kobieta wiążą się z sobą aż do śmierci” (KKK 2361). Można chyba zaryzykować stwierdzenie, że Pan Bóg uczynił nas istotami płciowymi, by nauka miłości przychodziła nam łatwiej i przyjemniej :). Tym większa tragedia, gdy to, co ma służyć miłości, zamieniane jest w narzędzie kształtowania egoizmu. Takie spojrzenie na sprawę płciowości rodzi ważną konsekwencję. To jasne stwierdzenie – na przekór wszystkim, którzy chcieliby widzieć w instytucji małżeństwa tylko ustępstwo na rzecz ludzkiej pożądliwości, taką legalną formę zaspokajania grzesznego popędu płciowego – że w wizji Kościoła współżycie seksualne w małżeństwie jest czymś z natury dobrym. „Jeśli spełniane są (akty małżeńskie) prawdziwie po ludzku, są oznaką i podtrzymaniem wzajemnego oddania się, przez które małżonkowie ubogacają się sercem radosnym i wdzięcznym" – czytamy w KKK 2362. Płciowość jest i może być w małżeństwie źródłem radości i przyjemności. Trzeba jednak zauważyć, że jak każda dziedzina ludzkiego życia, także i ta narażona jest na grzech. W lekturze Katechizmu zwracają uwagi poczynione przy okazji pochwały małżeńskiego współżycia. W punkcie 2361 mowa jest o współżyciu, przez które „mężczyzna i kobieta oddają się sobie wzajemnie we właściwych i wyłącznych aktach małżeńskich”, w następnym o aktach, „przez które małżonkowie jednoczą się ze sobą w sposób intymny i czysty”. Istnieje więc też w małżeństwie współżycie niewłaściwe, istnieją akty nieczyste. Nie mówiąc już o tym, że niewłaściwe są akty „niewyłączne” – zasygnalizowano tu kwestię wierności. Ogólne wyjaśnienie o co chodzi znajdujemy w punkcie 2363 Katechizmu. „Przez zjednoczenie małżonków urzeczywistnia się podwójny cel małżeństwa: dobro samych małżonków i przekazywanie życia. Nie można rozdzielać tych dwóch znaczeń, czyli wartości małżeństwa, bez naruszenia życia duchowego małżonków i narażenia dobra małżeństwa oraz przyszłości rodziny”. I dodano, nieco w sumie modyfikując poprzednią wypowiedź: „Miłość małżeńska mężczyzny i kobiety powinna więc spełniać podwójne wymaganie: wierności i płodności”. Wierna miłość Nie wchodząc w szczegóły trzeba jasno powiedzieć: nie każde współżycie małżonków jest automatycznie wyrazem miłości. Nie jest miłością zmuszanie do współżycia, nie jest miłością taka jego forma, która dla którejś ze stron jest bolesna, upokarzająca czy budząca obrzydzenie. To nie jest wyraz miłości i na pewno miłości nie buduje. Ale poza takimi sytuacjami, współżycie seksualne w małżeństwie miłość na pewno buduje. Miłość to także koniecznie wierność. „Małżonkowie oddają się sobie wzajemnie w sposób ostateczny i całkowity. Już nie są dwoje, ale stanowią odtąd jedno ciało. Przymierze dobrowolnie zawarte przez małżonków nakłada na nich obowiązek podtrzymywania jego jedności i nierozerwalności. «Co Bóg złączył, tego człowiek niech nie rozdziela!» (KKK 2364). To nie jest tak, że wierność jest jakimś niekoniecznym suplementem do małżeństwa, dodatkowym ciężarem, który małżonkowie muszą nieść. Danego drugiemu człowiekowi słowa trzeba dotrzymać. Wierność jest po prostu wyrazem autentycznej miłości. Bez niej miłość jest tylko pustym słowem. Dla chrześcijan sprawa ta ma jeszcze dodatkowy wymiar. „Sakrament małżeństwa wprowadza mężczyznę i kobietę w wierność Chrystusa wobec Jego Kościoła” (2365). Zastanówmy się: czy Chrystus zostawi kiedyś Kościół, bo mu się znudzi, bo znajdzie sobie kogoś innego? Oczywiście nie! Nie, bo go kocha, kocha każdego z nas! Małżonkowie wierni swojemu ślubowaniu miłości nie tylko dają świadectwo, czym jest prawdziwa miłość, ale także są swoistym przypomnieniem wiernej miłości Boga. W świecie (łatwych) rozwodów miłość niewiele znaczy; nie jest gwarancją trwałości. Dziś kocham, jutro jest po sprawie. Bóg kocha? Jutro Mu przejdzie; jutro się rozgniewa i wszystkich nas pośle do piekła – można by pomyśleć. Tymczasem miłość jest zawsze wierna; zawsze chce dobra i szczęścia osoby kochanej. I małżonkowie, nieraz zmuszeni wiele sobie nawzajem wybaczać, są świadectwem takiej właśnie autentycznej miłości Boga do człowieka. Płodność Płodność to obok miłości drugi z celów współżycia w małżeństwie. Jest ona „darem, celem małżeństwa, ponieważ miłość małżeńska ze swojej natury zmierza do tego, by być płodną. Dziecko nie przychodzi z zewnątrz jako dodane do wzajemnej miłości małżonków; wyłania się w samym centrum tego wzajemnego daru, którego jest owocem i wypełnieniem. Dlatego Kościół, który «opowiada się za życiem», naucza, że «każdy akt małżeński powinien pozostać sam przez się otwarty na przekazywanie życia ludzkiego»” (KKK 2366). Przez przekazanie życia, a potem wychowanie rodzice stają się współpracownikami Boga - Stwórcy. I powinni podjąć ten obowiązek w poczuciu ludzkiej i chrześcijańskiej odpowiedzialności. Szczególnym aspektem tej odpowiedzialności jest sprawa regulacji poczęć. „Z uzasadnionych powodów małżonkowie mogą chcieć odsunąć w czasie przyjście na świat swoich dzieci” – czytamy w KKK 2368. „Powinni więc troszczyć się, by ich pragnienie nie wypływało z egoizmu, lecz było zgodne ze słuszną wielkodusznością odpowiedzialnego rodzicielstwa”. W sprawie tej nie wystarczą jednak dobre intencje. Trzeba jeszcze dostosowania postępowania do obiektywnych kryteriów moralności. Najogólniej – chodzi właśnie o zachowanie tego podwójnego znaczenia współżycia w małżeństwie (KKK 2369). Gdy chodzi o szczegóły – za godziwe uważa Kościół metody oparte na okresowej wstrzemięźliwości. Chodzi o odwołanie się do faktu, że kobieta miewa okresy płodne i niepłodne, a przez obserwację można ustalić kiedy. I w sytuacji, gdy nie chce się poczęcia dziecka, godziwym będzie podjąć współżycie właśnie w takim okresie niepłodnym. „Są one (te metody) zgodne z obiektywnymi kryteriami moralności. Metody te szanują ciało małżonków, zachęcają do wzajemnej czułości i sprzyjają wychowaniu do autentycznej wolności” – czytamy w KKK 2370. Tak, sprzyjają czułości i wychowują do wolności, ucząc opanowywania własnego popędu. To bardzo ważne w czasach, gdy możliwość współżycia seksualnego jawi się jako swoiste bożyszcze, a niemożność oddania mu czci traktuje jako powód do opuszczenia podobno kochanej osoby. Warto też podkreślić: stosujący je mogą grzeszyć egoizmem czy małodusznością, ale pewno nie grzechem przeciw VI przykazaniu. Bo stosowanie tych metod – powtórzmy – jest zgodne z obiektywnymi kryteriami moralności. Kościół uważa natomiast za „wewnętrznie złe "wszelkie działanie, które – czy to w przewidywaniu aktu małżeńskiego, podczas jego spełniania, czy w rozwoju jego naturalnych skutków – miałoby za cel uniemożliwienie poczęcia lub prowadziłoby do tego (KKK 2370). Chodzi o wszelkie metody i środki antykoncepcyjne, które powodują niepłodność stosunku. Oczywiście tym bardziej także te, które działają wczesnoporonnie. Tak jak nie jest grzechem bycie jednookim, a jest nim wyłupienie sobie oka, tak nie jest grzechem podjęcie stosunku z natury niepłodnego, ale jest uczynienie go niepłodnym. W Katechizmie różnicę tę tak wyjaśniono: „Naturalnej «mowie», która wyraża obopólny, całkowity dar małżonków, antykoncepcja narzuca «mowę» obiektywnie sprzeczną, czyli taką, która nie wyraża całkowitego oddania się drugiemu; stąd pochodzi nie tylko czynne odrzucenie otwarcia się na życie, ale również sfałszowanie wewnętrznej prawdy miłości małżeńskiej, powołanej do całkowitego osobowego daru... Różnica antropologiczna, a zarazem moralna, jaka istnieje pomiędzy środkami antykoncepcyjnymi a odwołaniem się do rytmów okresowych... w ostatecznej analizie dotyczy dwóch, nie dających się z sobą pogodzić, koncepcji osoby i płciowości ludzkiej (2370). Dwie koncepcje człowieczeństwa: chrześcijańska, która w płciowości widzi wezwanie do odpowiedzialnej, płodnej miłości, i niechrześcijańska, która zamykając się na nowe życie ma tendencję redukowania miłości do przyjemności oraz zapominania o odpowiedzialności za druga osobę i wierności.... O zredukowaniu ludzkiego życia i kwestii przekazywania go do doczesności, z pominięciem wiecznego przeznaczenia człowieka już nie mówiąc. Dziś na tyle. I tak długo. Na następnej stronie jeszcze tylko fragmenty Katechizmu będące inspiracją dla powyższego tekstu. Warto zajrzeć, gdyby coś wydawało się niejasne :)
Prawdziwa miłość połączyła ich ulub; Tomasz P lasery; Tomasz P; Wopa gamnale stile; więcej; Wybrane. Teksty piosenek. Lo Siento BB - Bad Bunny.
- Ty kompletnie zdurniałeś?!- weszła z impetem do jego gabinetu. - Viola, chyba się zapominasz!- podniósł głos- O co ci chodzi? - Byłam przed chwilą z Ulą. Ty naprawdę chcesz tego rozwodu? - Nie muszę ci się tłumaczyć- powrócił do przeglądania dokumentów. - Musisz!- wrzasnęła, ale kiedy zobaczyła jego gromiący wzrok uspokoiła się- Marek, jesteś moim szefem, okej…Ale oprócz tego ty i Ula jesteście moimi przyjaciółmi. Nie mogę na to patrzeć jak psujecie to, co jest między wami. Przecież wy się kochacie. - Widocznie nie, skoro doszło do zdrady- szedł w zaparte. - Co ty bredzisz?- zaczęła wymachiwać rękami w Ty jesteś taki głupi czy tylko udajesz? Ulka w życiu nie zdradziłaby cię. - Mam dowody!- zbił ją z pantałyku. - Jakie znowu dowody?- przełknęła głośno ślinę. - Justyna pokazała mi zdjęcie, jak Ula i Piotr…- zamknął oczy, wciąż go to bolało- Całowali się- Stała przez chwilę w bezruchu i przetrawiała informacje. - Ty chyba naprawdę jesteś głupi- podsumowała i ruszyła w kierunku drzwi. Jednak w pół kroku zatrzymała się i odwróciła się do niego- Ty zastanów się poważnie komu wierzysz, a komu nie- zostawiła go samego z myślami. Po raz pierwszy zastanawiał się nad prawdziwymi intencjami Justyny. - Dzień dobry, ja do pani dyrektor- wychylił się zza drzwi. Zastał ją zajętą, pieczołowicie przeglądając gazety. Po chwili zauważyła pojawienie się innej osoby w gabinecie. Spojrzała w stronę wejścia. - Maciuś- pisnęła z radości i rzuciła się w jego ramiona- Wieki cię nie widziałam. Opowiadaj, co się działo! - Spokojnie- roześmiał się przez jej reakcję- wszystko po kolei. Widzę, że u ciebie wszystko po staremu. - Nie do końca, ale o mnie później. Teraz gadaj co u ciebie. Albo poczekaj- szybko wychyliła się do sekretariatu. - Dorota, zrób nam dwie kawy- z uśmiechem na twarzy wróciła do towarzysza rozmowy. - No i w końcu wszystko załatwiłem- odparł widocznie dumny z siebie. Wstał z fotela i przechadzał się po pomieszczeniu- A u ciebie, opowiadaj- spojrzał na biurko i dostrzegł zakreślone ogłoszenia nieruchomości- Szukacie mieszkania z Markiem? - Ja szukam- spuściła wzrok. - Jak to?- był totalnie zdezorientowany tym, co przed chwilą usłyszał. - Maciek, nie chcę znowu opowiadać tego. Dosłownie przed godziną mówiłam o tym Violi. Może opowiem ci wieczorkiem. Wpadnij do mnie do Rysiowa. - No dobrze, ale jeśli mogę ci w czymś pomóc…- nie dokończył. - Tak wiem, dziękuję- zastanowiła się na chwilkę- A w zasadzie możesz nawet teraz mi pomóc. Chodź- dopiła kawę i chwyciła go za rękę. Zaparkowała pod nowoczesnym blokiem. Wieżowiec znajdował się w cichej okolicy, aczkolwiek było blisko do firmy. Lokalizacja była naprawdę dogodna. - Powiesz mi, po co mnie tu przywiozłaś? - Właśnie tutaj jestem umówiona na oglądanie mieszkania. Pomożesz mi wybrać coś. Już przed klatką schodową zobaczyła agenta. Lekko łysiejący mężczyzna wydawał się na życzliwego, a przede wszystkim znającego się na tym, co robi. - Urszula Dobrzańska, jak mniemam?- zapytał się. - Tak jest, dzień dobry. A to mój przyjaciel, Maciej Szymczyk. - Witam państwa. Paweł Olsza. Myślę, że ta oferta przypadnie państwu do gustu. Chodźmy- przeszli do windy- Przede wszystkim plusem jest świetna lokalizacja, prawie centrum miasta a cicho i spokojnie. Blok jest nowy, wybudowany w 2009 roku. Ma czternaście pięter, a mieszkanie do którego się udajemy znajduje się na siódmym. Jest minimalistyczne i nowocześnie urządzone- wychwalał „pod niebiosa”. Kiedy winda się zatrzymała, przeszli przez hol i dotarli do właściwego mieszkania. Kiedy agent otworzył drzwi, Uli zaparło dech w piersiach. Nigdy nie widziała piękniej urządzonego lokum. - Oprócz tego ogromnym plusem jest to, że mieszkanie można brać od ręki, a pani mówiła, że zależy jej na czasie. - Tak, tak- przytaknęła. Spojrzała na Maćka i już wiedziała, że jest zachwycony, tak samo jak ona- Bierzemy!
Prawdziwa miłość połączyła ich Walczyli do końca, choć brakło sił Ona nie chciała by każdego dnia Musiał patrzeć jak upada tak Pomyśl jaki to był dla nich ból Wiedząc, że w końcu odejdzie znów Wiedząc, że w końcu nadejdzie czas że wezwie ją do góry, że odejdzie w dal
Następnego ranka przygotowywała śniadanie dla siebie, młodszej siostry i ojca. W nocy nie mogła spać, więc stwierdziła, że wstanie wcześniej i przyrządzi rodzinie królewski posiłek. Stawiała ostatnie półmiski na stole w salonie kiedy do pomieszczenia weszła zaspana Betty. Wyglądała uroczo- potargane włoski, ziewała co chwilę i trzymała w ręce swojego ulubionego misia- Teddiego. Jednak w tym sielskim obrazku Ula zobaczyła coś niepokojącego. - Betty, ty jesteś chora?- przybliżyła się do siostry i oceniła wygląd jej oczu. Świeciły się. Z każdą sekundą dostrzegała kolejne symptomy przeziębienia. -Yhm- mała ledwo wychrypiała. To był już dostateczny wskaźnik choroby. - Siadaj kochanie, zrobię ci herbatkę z miodem i imbirem. - Ulcia, jak tu pachnie- usłyszała głos wchodzącego do kuchni Józefa- Ile ty siedziałaś w kuchni? - Nie mogłam spać to stwierdziłam, że bezczynnie nie będę leżeć- zaparzała herbatę- Jeszcze na dodatek Beatka jest przeziębiona. - A no tak- skwitował ojciec- już wczoraj ją coś brało. - Właśnie robię jej napój wzmacniający, może ty też chcesz? - A w sumie poproszę córeczko- zaczęła przygotowywać kolejną herbatę. Wszyscy usiedli do stołu i zachwycali się smakołykami. - Betty, ty dzisiaj nie pójdziesz do szkoły. Jeszcze bardziej się rozchorujesz-zadecydowała Ula. - Tylko…- wtrącił się Józef- jest mały problem. Ja dzisiaj jadę do Warszawy na badania. Trochę to potrwa, więc zabieram się z Maćkiem. -Nic nie mówiłeś- zdziwiła się Ula. - To wyszło jak byłaś w Katowicach, nie miałem jak cię poinformować. - To mamy problem. Ty jedziesz na badania z Maćkiem, więc i on nie może zając się Beatką, mama Maćka jest u rodziny w Krakowie a ja powinnam być w pracy. - Jasiek na studiach, więc nie dojedzie na czas- dodał ojciec. Ula analizowała całą sytuację. - No nic, zadzwonię do szefa, wytłumaczę mu jaka jest sytuacja. - Myślisz, że pan Dobrzański się zgodzi? - Nie ma innego wyjścia. Mam dzisiaj do zrobienia kilka raportów, więc mogę pracować z domu, a jeśli będzie coś marudził to wezmę urlop na żądanie. Tego odmówić mi nie może, bo w tym roku ani jednego dnia wolnego nie brałam. - No dobrze, to jest jakieś wyjście z sytuacji. Przeglądał sterty koszul w garderobie, nie mogąc zdecydować się którą ubrać, kiedy usłyszał dźwięk jego komórki. Spojrzał na zegarek. 7:36. Kto dzwoni do niego o takiej porze? Spojrzał na wyświetlacz i zamarł. Ula Cieplak. Trochę minęło zanim wrócił rezonans i nacisnął zieloną słuchawkę. - Halo?- odezwał się pierwszy. -Marek? Ja przepraszam, że tak wcześnie- usłyszał w jej głosie coś dziwnego. Coś w rodzaju paniki? Nie wiedział, czy dobrze analizuje- Mam do ciebie ważną sprawę. Niestety nie mogę być dzisiaj w pracy- zakłuło. Jak to? Dlaczego? Czy to przez wczorajszy pocałunek? W jego głowie kotłowały się miliony pytań- Moja siostra jest chora, muszę ją zabrać do lekarza, nie może pójść do szkoły- tłumaczyła- mój tata ma dzisiaj badania, nie może z nią zostać- nadawała jak katarynka. - Ula, Ula, spokojnie- przez jej tempo nie mógł nadążyć nad sensem wypowiedzi. - Wyczerpały mi się pomysły kto mógłby z nią zostać. Jestem zmuszona… - Jasne, Ula nie ma sprawy- chciał coś dodać, ale zawahał się. Jednak zdecydował się podjąć próbę- Może potrzebujesz mojej pomocy, jak coś to ja chętnie. - Dzięki Marek, ale poradzimy sobie- odpowiedziała bez zająknięcia- Raporty zrobię w domu, mam wszystkie niezbędne dokumenty na dysku. Minęło już pół godziny odkąd zadzwoniła a Dobrzański cały czas się zastanawiał, czy argument Uli o tym, że jej siostra jest chora był prawdziwy. Nie mógł skupić się na porannych czynnościach, ponieważ w jego głowie wciąż mieszały się myśli, czy przypadkiem Ula nie oszukała go. Może nie chciała się ze mną widzieć? W drodze do pracy spotkał swojego przyjaciela. - O hej Seba- przywitał się. - No siema- Olszański odpowiedział- jak tam? - A okej wszystko, sprawy w Katowicach załatwione, więc można ruszać z projektem. - To dobrze. Fajnie, że tak szybko udało wam się to ogarnąć. A jak z Ulą? - Co masz na myśli? - Dobrze wiesz- odruchowo przyłożył swoją pieść do jego ramienia. - Jeśli chcesz wiedzieć to nie będzie jej w pracy dzisiaj- na samo przypomnienie tego faktu posmutniał. - Wiem – odpowiedź Sebastiana go zdziwiła. Olszański widząc jego minę zaczął tłumaczyć- dzwoniłem dzisiaj do niej, bo myślałam, że podwiozę ją do pracy, a przy okazji pogadam z nią o pewnej sprawie. - O jakiej?- Marek dociekał. - ooo- urwał- O takiej jednej dziewczynie. - To już przyjaciel beee?- ubodło to Dobrzańskiego. - Nieee Marek, oczywiście, że nie. Po prostu potzrebuję w tej kwestii rady ze strony kobiety. - Yhm-mruknął- A co ona na to? - Nie odebrała mojego telefonu, a po chwili napisała wiadomość, że jest u lekarza z siostrą i przez to nie może rozmawiać. Czyli nie kłamała…
Poniżej znajduje się wiele przetłumaczonych przykładowych zdań zawierających tłumaczenia "OZNACZA PRAWDZIWĄ MIŁOŚĆ" - polskiego-angielski oraz wyszukiwarka tłumaczeń polskiego. polski angielski
Marzec Mamy wiosnę, a za oknem pada śnieg z deszczem, jest szaro, mokro i zimno! Dlatego dla poprawy humoru zaparzyłam sobie miętowej herbaty w mojej nowej filiżance, którą udało mi się upolować na pchlim targu, do tego słodkie bezy i świat wydaje się lepszy… I zapraszam na marcowych ulubieńców. W tym miesiącu sporo się działo u mnie, znalazłam masę inspiracji, mam nadzieję, że pogoda się poprawi i będę mogła wcielić moje plany w życie. W ulubieńcach też zaszły małe zmiany, miłego czytania! #Muzyka: Nie da się bez rapu. Ja nie umiem! *RDK – „Uwierzysz” *Dorota Osińska – „Jestem chora” (Je suis malade) *Lara Fabian – „Je suis malade” *Dorota Osińska – „To nie banał” *Hurt – Załoga G *Zeus – „Hipotermia” #Książki: „Drugi oddech” – Philippe Pozzo di Borgo Uwielbiam film „Nietykalni”, więc nie mogłam nie przeczytać tej książki. Przypadła mi do gustu, bardzo przyjemnie napisana, historia o cierpieniu nie tylko fizycznym i przyjaźni. To kilka fragmentów, które szczególnie zapadły mi w pamięci: „Każde słowo to krzyk rozpaczy. Niektóre fragmenty przywodzą na myśl epizody, które umknęły mi z pamięci. Odsłaniają ból ślicznej kobiety, która nie była w stanie urodzić żywego dziecka, tylko martwe lub poronione, strach osoby zżeranej przez niewidocznego raka, pięknej w oczach świata, ale świadomej, że od środka gnije; wyczerpanie istoty, która wiele chciała i tak mało mogła.” – str. 139 „Oni nie cierpią fizycznie; ich cierpieniem jest tajemnica, z jaką musieli żyć” – str. 200 „Wracam z Kanady; moja wiara nie jest większa niż przed wyjazdem, ale wracam z przekonaniem, że wszyscy – wierzący i niewierzący – dążymy do jednego: do Nadziei.” – str. 205 „Abdelowa filozofia sprowadza się do prostego twierdzenia: wszystko jest do kitu. Śmierć jest nieuchronna, a reszta to czysta komedia. I żadnego zaangażowania politycznego” – str. 213 „Wyobraźcie sobie, że na kilka godzin milkniecie: muzykę lepiej wówczas słuchać, a każde kolejne słowo zyskuje większą wagę. Zapadnijcie w śpiączkę, a po powrocie zobaczycie, czym jest piękno! Spróbujcie na chwilę umrzeć, a prawdziwa śmierć stanie się radością po życiu, którego zasmakowało się naprawdę.” – str. 228 „Odmieniłeś moje życie” – Abdel Sellou Skoro postanowiłam przeczytać autobiografię Philippe Pozzo di Borgo, to grzechem byłoby nie zapoznać się z tą książką. Cieszę się, że ją przeczytałam. Naprawdę warto! Zaskoczyła mnie, bardzo fajnie napisana. Autor świetnie pokazuje jakie zmiany w nim zachodzą. A to kilka fragmentów z niej: „Przyszłość była pojęciem nieznanym, nie brało się jej pod uwagę, nikt nie wybiegał myślą naprzód, nikt nie przewidywał ani ciosów, które zada, ani tych, których będzie próbował uniknąć. Było nam wszystko jedno.” – str. 54 „Myśleli, że kochający rodzice pozwalają swoim dzieciom na wszystko. Nie wiedzieli, że czasami trzeba im czegoś zabronić dla ich własnego dobra. Nie znali zasad obowiązujących w lepszym towarzystwie, gdzie na każdym kroku używa się grzecznościowych formułek i zna się wagę odpowiedniego zachowania przy stole. Nie mogli mi więc ich przekazać ani wymagać, bym się do nich stosował.” – str. 86 #Filmy: Do tej pory nie mówiłam nic na temat filmów, teraz jednak postanowiłam, że dodam kilka słów od siebie. „Za jakie grzechy dobry Boże?” (Qu’est-ce qu’on a fait au Bon Dieu?) – reżyseria Philippe de Chauveron. Ojej nie spodziewałam się, że ten film aż tak przypadnie mi do gustu. Uśmiałam się! Historia małżeństwa i ich córek, które zamiast wychodzić za mąż za Francuzów jak wymarzyli sobie to ich rodzice, to one poślubiają obcokrajowców. Masa zabawnych sytuacji przez to wynika przy każdym rodzinnym spotkaniu. Obejrzę jeszcze nie raz z pewnością. *** „Kobiety z 6. piętra” (Les Femmes du 6ème étage) – reżyseria Philippe Le Guay. Piękny film, historia przedstawiona jest w naprawdę czarujący sposób. O poszukiwaniu wolności. O życiu pełnią życia. Podbił moje serce, historia kilku ciężko pracujących Hiszpanek i zamożnego francuskiego małżeństwa, których życie zostaje przewrócone do góry nogami. Naprawdę przyjemnie się go ogląda i obserwuje jak w jednym z głównych bohaterów następuje przemiana, zmienia wszystko, zaczyna smakować życia. Jest o marzeniach, o matce, która próbuje odnaleźć swoje dziecko, naprawdę dobry film. Z pewnością jeszcze do niego kiedyś wrócę. *** „Na deser” (Just Desserts) – reżyseria Kevin Connor. Przesłodki film, o ludziach, których połączyła miłość do czekolady. Biorą udział w konkursie, on by ratować piekarnie, ona by otworzyć własną restauracje. On samotny, ona z czułym biznesmenem. Przyjemny film, polecam, zwłaszcza dla łasuchów. *** „Opiekun do dziecka” (Un Homme au Pair) – reżyseria Laurent Dussaux. Uroczy film, przewidywalny, ale zabawny. Przyjemnie się go oglądało. Historia bezrobotnego mężczyzny, który szuka pracy, niestety z powodu wieku jest to trudne, w końcu zostaje opiekunem do dziecka i pomocą domową, do tej pory to kobiety wyręczały go w obowiązkach domowych, więc zajęcie się domem, czy zrobienie dla niego prania to spore wyzwanie. Jest też mama chłopca, zraniona przez byłego męża dość pogardliwie traktuje mężczyzn. Maxim mimo, że odnajduje się w pracy jako „niania” postanawia rozkręcić własny biznes… Więcej zdradzać nie będę. Polecam, wart obejrzenia. *** „Mój najlepszy przyjaciel” (Mon meilleur ami) – reżyseria Patrice Leconte. Film naprawdę warty obejrzenia, daje do myślenia. Kolekcjoner antyków dowiaduje się, że nikt go nie lubi, wspólniczka proponuje zakład, jeśli przedstawia jej swojego najlepszego przyjaciela, to zachowa antyczną wazę, jeśli nie, to będzie musiał jej oddać. Mężczyzna jest egoistą, rozpaczliwie szuka przyjaciela wśród osób, które zna, ale dowiaduje się, że nikt go nie znosi. W końcu poznaje taksówkarza, który jest bardzo miłym człowiekiem i prosi go by pomógł znaleźć mu przyjaciela, mimo wielu porad François nadal nie rozumie na czym polega przyjaźń. W końcu wykorzystuje Bruna, który nie daje po sobie poznać, że nie tak dawno został skrzywdzony przez dwie bliskie mu osoby. Zakończenia nie zdradzę, ale film pokazuje w dość zabawny sposób to jacy potrafimy być, uświadamia, że Ci, których uważamy za przyjaciół mogą mieć swój interes w tym, że się z nami zadają, przypomina, że trzeba doceniać ludzi, którzy są z nami mimo naszych wad. A czy Ty masz kogoś do kogo możesz zadzwonić w środku nocy gdy masz problem? *** „Bóg nie umarł” (God’s Not Dead) – reżyseria Harold Cronk. Szczerze, mam mieszane uczucia jeśli chodzi o ten film. Pada w nim kilka fajnych zdań. Jest jedna scena, która mnie wzruszyła, jest to moment, w którym ojciec patrzy w zapłakane oczy córki i nie potrafi jej wybaczyć, zamyka przed nią drzwi… Jednak uważam, że warto obejrzeć. #Sklepy: Pazurki – internetowy sklep z lakierami hybrydowymi i nie tylko, wszystko szybko i sprawnie, a jakoś ich produktów powala! #Aplikacje: Spokojna Muzyka do Snu – bardzo fajna aplikacja, muzyka klasyczna, kołysanki dla dzieci, muzyka relaksacyjna. Nie trzeba samemu szukać utworów i tworzyć playlisty, wszystko jest pod ręką, a melodie jakie zostały wybrane są naprawdę przyjemne. #Kosmetyki: W tym miesiącu nie znalazłam żadnego kosmetyku, może jakaś dobra kobieta poleci coś do przetestowania.
rb8r. 4ofglfv15v.pages.dev/394ofglfv15v.pages.dev/34ofglfv15v.pages.dev/294ofglfv15v.pages.dev/254ofglfv15v.pages.dev/514ofglfv15v.pages.dev/464ofglfv15v.pages.dev/294ofglfv15v.pages.dev/65
prawdziwa miłość połączyła ich ulub